Music

czwartek, 31 grudnia 2015

Rozdział 6

     Obudziłam się, ale jakoś nie miałam ochoty otworzyć oczu. Coś mi tu nie pasowało, moja poduszko była znacznie wygodniejsza niż zwykle. Otworzyłam oczy i już wiedziałam co mi tu nie pasuje. leżałam na torsie Dracona otulona jego ramionami. spróbowałam wstać, niestety uścisk blondyna był za silny.
- Draco wstawaj - szepnęłam my do ucha.
- Mhym... - mruknął tylko.
- Jak nie, to nie. Ale już nigdy więcej... - nie dokończyłam, bo mi przerwał.
- O nie, nie, nie lwico. To ty przyszłaś do mnie, a więc...
- Oj, no dobrze. Wstawaj zaraz się spóźnimy na śniadanie.
- Mhym - mruknął blondyn i obrócił się na drugą stronę. Niestety, albo stety ze mną. Dyskretnie wzięłam poduszkę do ręki i walnęłam go nią w głowę.
- Masz przerąbane mała - powiedział.
Już po chwili byłam przerzucona przez ramię blondyna. ten otworzył do mojego pokoju. Podszedł do łózka i rzucił mnie na nie. pochylił się nade mną.
- Policzymy się później - szepnął mi do ucha i wyszedł.
*****
     Po śniadaniu razem z przyjaciółmi udałam się pod salę Obrony przed Czarną Magią. Zaraz po dzwonku profesor Mavin wpuściła nas do klasy.
- Witajcie, nazywam się Rose Mavin i będę was uczyła Obrony przed Czarna Magią. Słyszałam o konflikcie pomiędzy uczniami domu węża, a uczniami domu lwa, więc razem z dyrektorką ustaliłyśmy, że to ja was porozsadzam. Acha, i tak jak tutaj macie siedzieć tez na innych lekcjach.
Przyglądałam się nowej nauczycielce z uwagą. Kogoś mi przypomina, ale kogo?
- Więc tak, panienka Greengrass usiądzie z panem Potterem. panna Parkinson z panną Brown. Panna Patil z panem Mash - uczniowie kolejno siadali w ławkach. W końcu został już tylko ostatni rząd. - Proszę, proszę... pan Zabini z panem Nottem w środkowej ławce, pan Tomas usiądzie sam, a panna Granger z panem Malfoy'em. Dobrze, a teraz proszę, żebyście odsunęli ławki pod ściany. Zaraz zaprezentujecie mi swoje umiejętności. Zapraszam na środek uczniów, których kolejno będę czytała parami z listy.
Uczniowie zaczęli się pojedynkować, aż tu nagle...
- Hermiona Granger i Draco Malfoy. Oboje wygraliście we wszystkich pojedynkach, więc...
- Proszę pani, ale to będzie trwało wieczność - stwierdził Blaise. - Nasze gołąbeczki nie dadzą za wygrana. Oni się za bardzo kochają.
- Zabini!!! - wrzasnęliśmy jednocześnie w jego stronę.
- No co? Przecież nic nie mówię!
Wyszliśmy na środek sali i się zaczęło...
- Expelliarmus!
- Drętwota!
- Protego!
- Reducio!
- Bombarda!
- Expelliarmus!
Zaklęcia latały w tą i we wtą. Żadne z nas nie dawało za wygraną. Nauczycielka zaczęła powoli wierzyć w słowa Blaise'a.
- Dobrze. Każdemu z was przyznaję 20 punktów dla domu, za pojedynek na najwyższym poziomie. Teraz proszę wszystkich o posprzątanie klasy. Dokładnie gdy ostatni stół stanął na swoim miejscu zadzwonił dzwonek. Wyszliśmy z sali.
- Mamy zadziwiająco mało lekcji - stwierdził Teodor.
- To znaczy? - zapytał Blaise.
- Została nam transmutacja, zielarstwo i historia magii - wtrąciła Pansy.
- Miona, co robisz po południu? - zapytała Astoria.
- Miałam zamiar wybrać się na spacer z Luną, a co?
- Nie nic, po prostu kiepsko sobie radzę z transmutacją i chciałam zapytać, czy nie pomogłabyś mi z pracą, którą pewnie zada nam McGonagall.
- Ja mogę ci pomóc - zaproponował Teodor.
- Naprawdę? Dziękuję Teo - krzyknęła uradowana As.
- Mogę iść z wami? - zapytała Pansy.
- Tak, jasne - odpowiedziałam.
- Ja tez idę - powiedział Draco.
Już miałam coś powiedzieć, kiedy zadzwonił dzwonek i musieliśmy wejść do klasy.
*****
     Lekcje  minęły zadziwiająco szybko. Zaraz po historii magii udałam się z Draconem do naszego dormitorium.
- mam nadzieję, że nie będzie padać - powiedziałam.
- Nie, raczej nie. jak tak to dopiero wieczorem.
- Idę się przebrać, mamy jeszcze 20 minut.
- Idź, idź poczekam.
10 minut później razem przemierzaliśmy szkolne korytarze.
- Gdzie idziemy?
- No, na spacer.
- No tak, ale gdzie?
- Pewnie do testrali. Nie jestem pewna, czy będziecie je widzieć.
- ja będę, ale nie wiem jak Pansy.
- Ach, no tak... - westchnęłam.
- Ej Mała! Widziałem jak śmierciożercy zabijali całe rzesze ludzi, więc się za to nie obwiniaj. Sama to zrobiła.
- No tak, ale... Hej, ja nie jestem mała!
- No wiesz, dla mnie jesteś.
- Ile masz?
- Co mam?
- No wzrostu!
- Po co ci to?
- Pff...
- No okej. Metr dziewięćdziesiąt, a jak chcesz tak dokładnie to osiemdziesiąt siedem.
- No widzisz!
- A ty?
- Co ja?
- Merlinie, Granger! Zlituj się. Dobrze wiesz co.
- Metr siedemdziesiąt, a dokładnie to siedemdziesiąt trzy.
-...
- No co?
- i ty mówisz, że nie jesteś mała! - zaśmiał się blondyn.
- Astoria ma metr sześćdziesiąt, a więc?
- A Pansy?
-Metrosiemdziesiąt - wymruczałam.
- Co tam mamroczesz?
- Metrosiemdziesiąt.
- Nie słyszę.
- No metr osiemdziesiąt!
- A widzisz?
- Wrrr...
- Ale ja i tak wolę, jak jesteś niższa od innych...
- Czy ty coś sugerujesz?
- Ja? Nie...
- Draco! - krzyknęłam gdy stalowooki przerzucił mnie przez ramię. - Puść mnie!
- Kuszące, ale nie - odpowiedział blondyn i ruszył w stronę Zakazanego Lasu.
*****
     Już pół godziny chodziliśmy po lesie, a ja nadal wisiałam na Draconie.
- Dlaczego masz Hermionę przerzuconą przez ramię? - zapytała Luna.
- Bo moja lwica była niegrzeczna - odparł blondyn.
- Nie, wcale nie! - krzyknęłam.
- Własnie, że tak!
- Nie!
- Tak!
- Merlinie, znowu się zaczyna - jęknęła zrezygnowana Pansy.
- To powiedz mu, żeby mnie puścił!
- Luna, kiedy będziemy na miejscu? - zapytał stalowooki.
- Tak za pięć minut - odpowiedziała wesoło blondynka. - I wtedy puścisz Mionę, tak?
- Tak, wtedy cię puszczę - powiedział zwracając się do mnie.
- Wrrr...
Resztę drogi słuchaliśmy opowieści Luny o narglach. Kiedy doszliśmy do wodospadu naszym oczom ukazało się całe stado testrali.
- Jakie śliczne - szepnęła Pansy i razem z Luną pobiegły w stronę zwierząt. Zostałam z Draconem sama.
- Teraz mnie puścisz? - zapytałam.
- Może...
- Draco... - jęknęłam.
- Słucham?
- Miej litość...
- Dobrze Mała już cię stawiam.
- Dziękuję - powiedziałam, a w naszą stronę podszedł mały testral. Wyciągnęłam w jego stronę rękę. Malec podreptał w moją stronę. Wstrzymałam oddech. Testral przyłożył swoja głowę do mojej ręki, ale zaraz uciekł.. Cofnęłam dłoń i dotknęłam nią reki Dracona. Niczego nieświadoma  splotłam nasze palce. westchnęłam cicho.
- chyba cie polubił - uśmiechnął się stalowooki.
- Ykhym, ykhym... Nie przeszkadzam wam - usłyszałam.
- O co ci chodzi Blaise? Poza tym co ty tu robisz?
- Już skończyłem swój szlaban i przyszedłem tu do was, ale widzę, że mnie nie potrzebujecie - szatyn teatralnie złapał się za serce.
Spuściłam wzrok i zobaczyłam o co mu chodzi. Zawstydzona wyślizgnęłam swoją dłoń z dłoni Dracona i podbiegłam do Diabła.
- Zazdrosny? Nie martw się i tak będziesz najlepszy - powiedziałam.
- Wiem - rzekł Blaise i mocniej mnie ścisnął.
- Mamy być zazdrośni!? - krzyknęli jednocześnie Draco i Pansy.
Razem z Diabłem roześmialiśmy się serdecznie.
- Nie martw się Smoku nie zabiorę ci twojej lwicy - rzekł Blaise.
- Mam nadzieję - odpowiedział mu Draco. - Ona jest tylko moja.
- Gdzie Luna? - zapytała nagle Pansy.
- A kto to wie. Pewnie już w zamku - zaśmiałam się.
Nagle poczułam jak się się unoszę i już po chwili siedziałam na barkach Dracona.
- wracajmy już do dormitorium, ale najpierw ścigamy się do ujścia lasu - rzekł blondyn i puścił się biegiem z piszczącą mną na plecach.
*****
     Siedziałam sama w salonie, ponieważ Draco poszedł odprowadzić Blaisa i Pansy. Zaczęłam szukać mojej książki, ale nigdzie nie jej nie było.Nagle coś tknęło mnie, żeby pójść do sypialni Dracona. otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Omiotłam pomieszczenie wzrokiem. Znalazłam książkę, leżała na łóżku, ale nie to przyciągnęło mój wzrok. W rogu pokoju stał duży, biały fortepian. Podeszłam do instrumentu i dotknęłam go ręką. Jak zaczarowana usiadłam przy klawiszach. Zaczęłam grać. Nagle obok mnie usiadł Draco i zaczął grać razem ze mną. Nie wiadomo skąd w sypialni pojawili się nasi przyjaciele. Gdy skończyliśmy chwilę siedzieliśmy w ciszy, ale nie trwało to długo...
- Wow - krzyknął Blaise.
- super - powiedziały jednocześnie Pansy i Astoria.
- Stwórzmy zespół - zaproponował Blaise.
- Tak - zawołali pozostali.
- A kto będzie śpiewać? U nas wiadomo, że najczęściej Smok, a ja i Teodor rzadziej. A u was dziewczyny?
- Miona! - krzyknęli wszyscy.
- Nie, ja nie umiem śpiewać - broniłam się.
- Zaraz się przekonamy - blondyn uśmiechnął się chytrze i zaczął grać. Na moje nieszczęście jedną z moich ulubionych piosenek.
- Jaka śliczna melodia - powiedziała Astoria.
- Śpiewaj mała - szepnął blondyn.
Nawet gdybym nie chciała musiałabym to zaśpiewać. Muzyka mną zawładnęła. Nim się obejrzałam piosenka dobiegła końca.
- Czyli ustalone główną śpiewaczką zostaje Hermiona, a po niej As.
- Ja??? - zdziwiła się Astoria.
- Tak, przecież ty ślicznie śpiewasz.
- Co???
- Słyszałam, przecież nie znam cię od dzisiaj, tylko od siedmiu lat - powiedziała Pan, a Astoria oblała się rumieńcem.
- Dobra, a nazwa? - zapytał nagle Teodor.
- PENTANX - zawołała Pansy.
- Różowe jednorożce!
- Magiczni!
- Tosty z serem!!! - krzyknął Blaise.
- Coo???
- Tosty z serem!!!
- Nie!!
Przysłuchiwałam się tej dyskusji, kiedy nagle mnie olśniło.
- Szmaragdowe Kły - szepnęłam.
- Co tam szepczesz lwico? - usłyszałam głos blondyna, który także dotąd się nie odezwał.
- Szmaragdowe Kły - wyszeptałam.
- Ej!!! Cicho!!! Mała ma zarąbista nazwę!!!
Wszyscy ucichli i spojrzeli na nas.
- dajesz Miona - rzekł Teo.
- Szmaragdowe Kły.
- Boskie - krzyknęły równocześnie Pan i as.
- Bierzemy - powiedział Blaise. - chociaż tosty z serem i tak były lepsze.
- Zabini - zaśmiałam się i walnęłam go książką w ramię. - Umiecie w ogóle na czymś grać?
- No jasne - odkrzyknęli wszyscy.
- Och, już późno. Musimy uciekać - powiedział Teodor i razem z pozostałymi zniknął za obrazem.
Obróciłam się i znowu na niego wpadłam. Otoczył mnie jego boski zapach. Wtuliłam się w niego. Mogłabym tak stać godzinami.
- Hej, mała wiem, że mogłabyś tak stać godzinami...
- Znowu czytasz mi w myślach!
- Wcale nie, widzisz sama się przyznałaś.
- Och, no dobrze niech ci będzie. Mogłabym...
- Dzisiaj tez śpisz u mnie?
- Chciałbyś - zaśmiałam się. Jeszcze raz mocno go przytuliłam i zamknęłam się w swoim pokoju..
*****
Witam wszystkich.
Oto kolejny rozdział.
Jestem z niego zadowolona, ale czekam na wasze opinie.
Przepraszam za błędy, ale ostatnio klawiatura strasznie mi wariuje.
Na koniec życzę wam wszystkim 
Szczęśliwego Nowego Roku!
Dracona

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Rozdział 5

    Rano już ubrana czekałam na Dracona w salonie.
- Tu jesteś. Myślałem, że jeszcze śpisz - zaśmiał się blondyn.
- Widzisz, jestem szybsza od ciebie - uśmiechnęłam się.
- To się jeszcze okaże. Chodź - odpowiedział i pociągnął mnie w stronę drzwi.
*****
     Kiedy wyszliśmy na błonia, poczułam rześki zapach rosy.
- Ścigamy się do Zakazanego Lasu! - krzyknął stalowooki i już go nie było.
Puściłam się biegiem. Byłam zaraz za nim, ale pod koniec trasy udało mi się go wyprzedzić.
- Dałeś mi wygrać! - krzyknęłam z wyrzutem i zaczęłam iść w stronę jeziora.
- Wcale nie - powiedział blondyn.
- Właśnie, że tak - odpowiedziałam i popchnęłam go w stronę jeziora.
- O ty! - krzyknął, a ja puściłam się biegiem. Niestety dogonił mnie. Już po chwili byłam przerzucona przez jego ramię. Zaczęłam się wyrywać.
- Puść mnie! - krzyknęłam, bijąc go piąstkami w plecy.
- Niby czemu?
- Bo tak chcę!
- Nie powiesz mi chyba, że nie jest ci wygodnie?
- Może jest, może nie jest, ale mnie puść!
- A co będę z tego miał?
- A co chcesz?
- Buziaka - powiedział i odstawił mnie na ziemię. Zaczęłam biec w stronę zamku. Już myślałam, że go zgubiłam, kiedy przy wejściu w coś uderzyłam.
- Myślałaś, że mi uciekniesz? - zapytał stalowooki.
- Szczerze? Tak - odpowiedziałam - Możesz mnie przepuścić?
- Nie.
- Dlaczego?
- Nie dostałem tego czego chciałem!
- Czyli czego?
- Dobrze wiesz co chcę.
- No dobrze - powiedziałam i cmoknęłam go w policzek.
- Nie oto mi chodziło! - oburzył się blondyn.
- Nie marudź, na więcej trzeba sobie zasłużyć.
- A ja sobie nie zasłużyłem? - zapytał i zrobił smutną minkę.
- Nie.
- Czemu?
- Na mnie to nie działa. Musisz się bardziej postarać - odpowiedziałam.
- Tak? A co na ciebie działa?
- Łaskotki - mruknęłam sama do siebie.
- Co tam mamroczesz?
- Nic takiego - odpowiedziałam.
- Chodź, pokażę ci coś - powiedział stalowooki.
Zaczęłam biec za nim. Kiedy skręciliśmy za bijąca wierzbą i przeszliśmy przez gęste krzaki już wiedziałam gdzie mnie prowadzi.
- Skąd wiesz o tym miejscu? - zapytałam.
- Przychodzę tu zawsze się uspokoić, a ty skąd o nim wiesz?
- Też zawsze przychodzę tu kiedy jest mi źle.
- Zaraz wracam - rzekł blondyn.
Usiadłam pod wierzbą i zaczęłam obserwować taflę jeziora. Po kilku minutach zaczęłam się zastanawiać gdzie zniknął Draco. Właśnie w tym samym czasie ktoś zasłonił mi oczy. Poczułam łaskotanie w okolicach brzucha. Powstrzymałam chichot. Mrowienie niosło się ku górze. Nie wytrzymałam i roześmiałam się serdecznie.
- Draco! Przestań! - krzyknęłam śmiejąc się równocześnie.
- Nie! Nie przestanę!
- Przestań! Proszę!
- To rzeczywiście na ciebie działa - zaśmiał się - Ja wszystko słyszę. Zapamiętaj to sobie lwico.
- Dobrze, dobrze, ale już przestań - powiedziałam aż płacząc ze śmiechu.
- Co będę z tego miał? - zapytał, ale przestał.
- A co chcesz?
- Pomyślę.
- Dobrze, wracajmy już, jest późno.
Zaczęliśmy iść w stronę zamku.
*****
     Na śniadaniu znowu usiadłam przy stole Slytherinu.
- Cześć Pansy! Cześć Astorio! - powiedziałam siadając pomiędzy Teodorem i Dygotką.
- Cześć Miona, zaraz po śniadaniu idę z As do Hogsmeade. Idziesz z nami?
- Jasne. Wpiszecie mnie na listę? Musze się przebrać.
- Oczywiście - odpowiedział Astoria.
- Idziemy z wami - powiedział Blaise.
- Nie!!! - krzyknęły równocześnie Pansy i As.
- Idziemy i koniec kropka - upierał się szatyn.
- Z tego co wiem, to macie dzisiaj trening - wtrąciłam i uśmiechnęłam się.
- I z tego co wiem, to idziesz na niego z nami - usłyszałam za sobą jego głos. Już po chwili obok mnie siedział Dracon.
- Nie, nie idę z wami na trening. Umówiłam się z dziewczynami. Poza tym co robiłeś tak długo?
- Nie ważne. Podaj mi dżem Granger.
- Co się mówi?
- Nie wygłupiaj się, tylko daj mi ten dżem.
- Najpierw powiedz magiczne słowo!
- Abrakadabra! Może być?
- Nie!
- To o co ci chodzi!?
- O  magiczne słowo!
- Przecież powiedziałem!
- Nie o to mi chodziło!
- Hokus Pokus! Teraz może być!?
- Nie!
- Podaj mi ten dżem!
- Czekam!
- Na co?
- Dobrze wiesz Malfoy!
- Merline, jaka ty jesteś upierdliwa! Podasz mi ten dżem, czy nie?
- Nie!
- No trudno - powiedział blondyn podnosząc się z miejsca.
- Co ty robisz? - zapytałam.
- Sięgam po dżem - odpowiedział.
- Ale to jest woda!
- Wiem, mogę się napić, czy mi zabronisz?
- Ale w kubku masz jeszcze kawę - stwierdziłam.
- Ale zaraz mi się skończy.
- A po co ci cały dzbanek? - zapytałam.
- Zamknij się Granger!
- Okej fretko - odpowiedziałam i zaczęłam mieszać moje płatki, które już dawno przeistoczyły się w papkę. Nagle poczułam, że coś na mnie kapnęło. " Zdaję mi się" - pomyślałam. Nagle lunął na mnie wodospad wody.
- Malfoy!!! - wrzasnęłam. Dobrze, że wielka sala była prawie pusta.
- No co? - zapytał.
- Weź ode mnie ten dzbanek!!!
- Ja nic nie robię!
- Tak, a co to jest!? - wskazałam jednocześnie na naczynie nade mną i jego wyciągniętą różdżkę.
- Woda i różdżka - odpowiedział i uśmiechnął się szelmowsko.
- Przestań! Jestem cała mokra! - krzyknęłam.
- A co będę z tego miał?
- Merlinie, Malfoy! Zamknij się! W tej chwili przestań!
- Nie!
- Wrrr... - warknęłam i wyciągnęłam różdżkę w jego stronę. - Expelliarmus - szepnęłam, a różdżka blondyna wylądowała w mojej ręce.
- Ejjj... - krzyknął stalowooki.
Zwróciłam się w stronę zwijających się ze śmiechu przyjaciół.
- Sorry dziewczyny, ale muszę się jeszcze wysuszyć. Spotkajmy się o wpół do dziesiątej przy fontannie - powiedziałam wstając od stołu i z uniesioną głową ruszyłam w stronę wyjścia przy okazji waląc pewnego blondyna książką w łeb.
- Hej, a moja różdżka!? - usłyszałam jeszcze nim wyszłam z sali.
*****
 Własnie ubierałam sweter, kiedy drzwi mojej sypialni otworzyły się gwałtownie.
- Granger, oddaj mi... - nie dokończył, bo stanął jak wryty.
- Co? - zapytałam.
Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że stoję przed nim na wpół ubrana. Blondyn zagwizdał głośno.
- No, no Granger. Z takiej strony cię nie znałem - powiedział stalowooki.
- Zapomnij - powiedziałam szybko ubierając bluzę do końca.
- Nigdy nie zapomnę o tych szmaragdowo-srebrnych koronek - odpowiedział rozmarzonym głosem Dracon.
- Zboczeniec - mruknęłam w jego stronę.
- Dziękuję, schlebisz mi - blondyn uśmiechnął się szelmowsko i zbliżył się do mnie. Zaczęłam się cofać. Nagle dotknęłam plecami ściany. Draco pochylił się nade mną. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Otoczył mnie zapach jego wody kolońskiej. Wzdychnęłam cicho.
- Nic nie mówiłaś, że gustujesz w barwach Slytherinu - szepnął mi do ucha lekko je przegryzając. Zrobiło mi się gorąco. Stalowooki uśmiechnął się. Nie sztucznie. Nie posłał mi swojego firmowego uśmiechu, ale uśmiechnął się szczerze. Poczułam jak jego ręce schodzą niżej, by w końcu wyjąć jego własność z tylnej kieszeni moich spodni.
- Do następnego razu Granger - powiedział odsuwając się ode mnie.
- Żadnego następnego razu nie będzie Malfoy - odpowiedziałam.
- Ja twierdzę inaczej - uśmiechnął się blondyn.
- Ty...ty...ty...
- Najwspanialszy mężczyzno mojego życia, książę Slytherinu, najseksowniejszy arystokrato, boski chłopaku, cudny Smoku. Och, dziękuję Granger. Nie trzeba było - powiedział jednocześnie zamykając drzwi.
- Ty sklątko tylnowybuchowa ty! - krzyknęłam w stronę zamkniętych drzwi. Zerwałam płaszcz oraz torbę z wieszaka i pobiegłam na spotkanie z przyjaciółkami.
*****
- Przepraszam za spóźnienie! - krzyknęłam w stronę dziewczyn stojących przy fontannie. - Pewien tlenionowłosy baran mnie zatrzymał.
" I tak wiem, że ci się podobało Granger" - usłyszałam w swojej głowie głos blondyna
" Zamknij się Malfoy" - odpowiedziałam mu tym samym.
Szłam obok niczego nie świadomych dziewczyn pogrążonych w rozmowie o nowej najmodniejszej fryzurze.
" Widzę, że jesteś bardzo zainteresowana rozmową" - znowu on.
- Pff... - prychnęłam.
- Coś się stało Miona? - zapytała Astoria.
- Nie, nic - odrzekłam.
" Dziękuję ci Malfoy" - odpowiedziałam nadal w myślach, jednocześnie ukradkiem szukałam blondyna.
" Zawsze do usług Granger. Ale i tak wiem, że wolałabyś spędzić ten czas ze mną. I nie zaprzeczaj, bo i tak ci nie uwierzę"
" Zamknij się Malfoy i skup się, w twoją stronę leci tłuczek" - warknęłam.
" Skąd wiedziałaś?"
" Intuicja"
" Policzymy się później Granger. A i kup mi coś ładnego"
"Wrrr..."
*****
     Doszłyśmy do Hogsmeade. Swe kroki skierowałyśmy do Marvin. Weszłyśmy i już od progu przywitał nas pufek siostry madame Malkin.
- Dzień dobry Emmo!
- Witajcie dziewczynki - przywitała się z nami starsza pani. - Czego szukacie?
- Niczego konkretnego - powiedziała Pansy. - Chociaż w sumie... Miona ma niedługo urodziny, a więc...
- Bosko! - krzyknęła As. - Chodźcie dziewczyny!
Zaczęłyśmy przeszukiwać dział z sukienkami.
- Co wy na to? - zapytała Pansy ubrana w łososiową sukienkę.
- Bierz - powiedziałyśmy jednocześnie.
po godzinie Astoria także miała już wybraną sukienkę. Tylko ja nic nie miałam. Dziewczyny jednak nie dawały za wygraną. Nagle stanęłam jak wryta. Przede mną wisiała piękna suknia.
- I co? - zapytałam wychodząc z przebieralni.
- Bosko! - krzyknęły dziewczyny.
- Jakie piękne - powiedziała madame Marvin pakując nasze ciuchy do siatek.
- Dziękujemy.
*****
     Po ogólnych zakupach udałyśmy się do Trzech Mioteł. otworzyłam drzwi i weszłyśmy do środka. Wygląd lokalu zmienił się przez wakacje. Weszłyśmy po schodach na piętro i usiadłyśmy na fioletowej kanapie w rogu pomieszczenia.
- Co podać? - zapytała kelnerka.
- 1 miętowa herbata, gorące cappuccino, caffe latte z imbirem, 2 czekoladowe przekładańce i 1 karmelowy psikus - złożyłam zamówienie.
"Dziewczyny są w toalecie, mam nadzieję, że dobrze pamiętałam"
- Co zamówiłaś? - zapytała Astoria.
- Niespodzianka - odpowiedziałam.
Po kilku minutach przyszło nasze zamówienie.
- Skąd wiedziałaś? - zapytała Pansy na widok swojego cappuccino i karmelowego psikusa.
- Jesteś magiczna! Kocham caffe latte, szczególnie z imbirem - ucieszyła się Astoria.
W odpowiedzi uśmiechnęłam się tylko.
- Herm?
- Tak As?
- Dlaczego w Miodowym Królestwie kupiłaś tego wielkiego tęczowego lizaka?
- Dla pewnego tlenionowłosego barana.
- Hihi, ale przyznajcie, że Draco nie ma już aż takich jasnych włosów - powiedziała Pansy.
- Dla mnie wygląda tak samo - odrzekłam, a dziewczyny roześmiały się.
Dopiero późnym wieczorem wróciłyśmy do zamku.
*****
     Przeszłam przez obraz i moim oczom ukazał się niecodzienny widok. Draco siedział na kanapie, a wokół niego woda w powietrzu utwarzała to nowe wzory. Podeszłam do niego najciszej jak umiałam i już miałam go wystraszyć kiedy...
- Nie udało ci się Granger - powiedział chłopak
- Ale...ale...ale... Jak mogłeś mnie usłyszeć? - zapytałam jednocześnie przeskakując przez oparcie kanapy.
- Już mówiłem, ja wszystko słyszę - blondyn uśmiechnął się.
- Zimno tu - stwierdziłam.
- Wcale nie.
- Tak - powiedziałam i posłałam kulę ognia wprost w kominek. - Od razu lepiej.
- Mam wielką ochotę zrobić ci na złość, ale się wstrzymam.
- To dobrze, bo mam coś dla ciebie.
- Co?
- Proszę - powiedziałam jednocześnie wręczając mu lizaka.
- Ty...
- Ja?
- Ty wredna lwico! - zaśmiał się stalowooki i posłał w moją stronę kulę wody. Oddałam mu tym samym. Już po chwili po całym pokoju latały wodne i ogniste kule.
- Ok! Koniec!
Opadliśmy na podłogę. Cali byliśmy mokrzy, podobnie jak wszystko wokół. Podnieśliśmy się z dywanu i zaczęliśmy sprzątać. Po pół godzinie wszystko łącznie z nami było suche. Nagle usłyszałam grzmot i już po chwili niebo przecięła błyskawica.
- No pięknie. Idzie burza - stwierdził Draco i ruszył w stronę swojej sypialni. - Dzięki za prezent lwico - powiedział i zamknął drzwi.
*****
     Leżałam na łóżku i nie mogłam zasnąć. Kolejny grzmot. Kolejny błysk. Skuliłam się pod pierzyną. Od dziecka bałam się burzy. Kolejny huk. Pisnęłam. W końcu wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę drzwi.
*****
Draco
Drzwi do mojej sypialni otworzyły się. Stała w nich Hermiona.
- Draco? Śpisz? - zapytała i zrobiła krok w przód .
- Nie, co się stało?
- No, bo... - powiedziała i zbliżyła się do mojego łóżka.
- Coś się stało?
- Nie! To znaczy tak...
- To co?
- Bo widzisz... -  w jej głosie wyczułem przerażenie. Nagle niebo przecięła błyskawica. Brunetka pisnęła.
- Co się dzieje? Powiedz, przecież nie będę się śmiał.
- Boję się. Mogę dzisiaj z tobą spać? - wyjąkała.
- Wskakuj - powiedziałem podnosząc pierzynę.
Hermiona weszła do łóżka i obróciła się w moją stronę. Nagle huknęło przeraźliwie i pokój rozświetliła błyskawica. dziewczyna pisnęła i wtuliła się we mnie.
- Nie bój się, jestem tu - szepnąłem i otoczyłem ją ramionami.
- Dziękuję - ziewnęła i już po chwili wtulona we mnie odpłynęła w krainę Morfeusza.
Leżałem tak słuchając jej miarowego oddechu.
- Dziękuję Salazarze, że to ja, właśnie teraz, trzymam ją w ramionach - wyszeptałem i już po chwili także odpłynąłem w krainę snów.
*****
Oto zgodnie z obietnicą wstawiam nowy rozdział.
Jestem z niego zadowolona, ale czekam na wasze opinie.
Jak pewnie zauważyliście na blogu pojawiła się muzyka.
W każdej chwili mogę ją usunąć, jeśli się wam to nie podoba.
Ale jeżeli przypadło wam to do gustu może podawać w komentarzach tytuły waszych ulubionych piosenek.
Może akurat jakaś z nich przypadnie mi do gustu i pojawi się na blogu ;)
Dodatkowa informacja
Myśli bohaterów oraz rozmowy za pomocą legilimencji będą zapisywane w cudzysłowach.
Kolejny rozdział powinien pojawić się w środę lub czwartek.
CZYTAM = KOMENTUJĘ
Dracona

sobota, 26 grudnia 2015

Rozdział 4

            Rano obudził mnie huk dobiegający z salonu. Wybiegłam z pokoju, żeby zobaczyć co się stało. Okazało się, że to Draco strącił wazon ze stołu.
- I kto tu jest teraz niezdarą, co Malfoy? - zapytałam.
- I tak nigdy nikt ci nie dorówna - odpowiedział/
Obróciłam się gwałtownie i strąciłam ze stołu pustą butelkę po soku dyniowym. Przeklęłam się w myślach.
- A nie mówiłem Granger! - zaśmiał się blondyn.
- Która godzina? - zapytałam.
- Nie zmieniaj tematu!
- Mniejsza o to, która godzina?- zapytałam ponownie.
- 7:30.
- Mogę wiedzieć, co robiłeś tutaj tak wcześnie, przecież mamy wolne.
- Biegałem, właśnie wróciłem - odrzekł blondyn.
- Biegałeś?
- tak, Granger biegałem. To znaczy, że poruszałem nogami szybciej niż zwykle i ...
- Wiem, co to jest Malfoy. Po prostu dziwię się, że biegałeś sam, a nie z Blaisem - wtórowałam mu.
- Diabeł to straszny leniuch, a co jesteś zazdrosna? Jak chcesz to możesz biegać ze mną. Codziennie o 6:00. To co?
- Wcale nie jestem zazdrosna - to raz, a dwa - tak będę z tobą biegać.
- Zobaczymy jaką masz kondycje. Pewnie gorszą od Longbottom'a.
- To się jeszcze okaże - uśmiechnęłam się i zamknęłam się w swoim pokoju.
Po piętnastu minutach już ubrana szłam razem z Draconem na śniadanie.
- Ale wczoraj piszczałyście! - zaśmiał się stalowooki.
- Bo jakieś barany postanowiły, że pobawią się nami w powietrzu!
- oj tam, oj tam. Nie przesadzaj.
- Nie przesadzaj? Mogło nam się coś stać - krzyknęłam.
- Rzeczywiście, mogłem wylecieć tobą przez okno i dopiero tam cofnąć czar - powiedział zamyślonym głosem blondyn.
- Ale tego nie zrobiłeś. Dlaczego! - zapytałam.
- Na to pytanie sama znajdź odpowiedź - odpowiedział i usmiechnął się.
Pod wielką salą czekali już na nas przyjaciele.
- Miona siadasz dzisiaj z nami? - zapytała Pansy.
- Jasne, czemu nie - odpowiedziałam.
Skierowaliśmy się w stronę stołu ślizgonów. Czułam na sobie spojrzenia innych uczniów, ale nie za bardzo się tym przejęłam, po porostu zaczęłam spożywać posiłek.
- Zabini!!!! - wrzasnął nagle Draco.
Obróciłam się w jego stronę i wybuchłam nie kontrolowanym śmiechem.
- Co się stało? zapytała Pansy.
W odpowiedzi wybuchłam jeszcze większym śmiechem i wskazałam głową na Dracona. Po chwili obie śmiałyśmy się w najlepsze.
- I to jest takie śmieszne? - zapytał blondyn.
Miał ubrania całe mokre i czerwone od słynnego kompotu ' A'la czerwień" ze sklepu bliźniaków Weasley'ów. Twarz miał całą od białej papki, którą zapewne Blaise go wysmarował.
- No co? Nie zaprzeczysz chyba, ze nie jest ci ładnie w takim wydaniu!- zaśmiał się Diabeł.
- Merlinie, trzymajcie mnie! - krzyknął stalowooki.
- Oh, już nie przesadzaj - powiedziałam - Chłoszczyć! - z twarzy blondyna zniknął serek.
- Dzięki lwico.
- Ubrania będziesz musiał zmienić. To tak szybko nie zejdzie - odpowiedziałam.
- Przynajmniej ładnie pachniesz Smoku! - zachichotał szatyn.
- Ty się lepiej nie odzywaj Zabini - warknął blondyn.
***** 
   Po śniadaniu wszyscy siedzieliśmy już czyści u nas w salonie.
- Dziś o 16:30 mamy nabór do drużyny. Przyjdziecie?
- Draco, ale ja nie jestem dobra w lataniu na miotle - powiedziała Pansy.
- Wiem Dygotko, będziecie podziwiać waszych przystojnych przyjaciół - odpowiedział Zabini.
- To co? - zapytał blondyn.
- Ja przyjdę, a ty Miona? - zapytała szatynka.
- Przepraszam, zamyśliłam się. Co mówiliście?
- Idziesz z nami o 16:30 na nabór do naszej drużyny - powiedział Draco.
- Nie chce mi się - odpowiedziałam.
- To nie było pytanie Granger. - rzekł stalowooki.
- Czyli nie mam wyjścia? - zapytałam.
- Znając Smoka to nie - odpowiedział Blaise i wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
*****
O 16:25 byłam już gotowa do wyjścia. Usłyszałam pukanie do drzwi. Podbiegłam do nich i szybko je otworzyłam. Za nimi stał Dracon. Ubrany był w szmaragdowo-srebrny strój do Quidditcha. Wyglądał bosko. Jego blond włosy jak zawsze były w artystycznym nieładzie.
- Znowu się na mnie gapisz Granger - powiedział - Będziesz mogła się jeszcze na mnie napatrzeć na treningu, a teraz już chodźmy.
Ujął moją rękę, a ja o dziwo nie zabrałam jej. Szliśmy tak razem, śmiejąc się i przyciągając spojrzenia innych uczniów.
- Dlaczego ja też mam przyjść? - zapytałam.
- Będziesz podziwiać!
- Niby co miałabym podziwiać?
- No, oczywiście, że mnie! - krzyknął.
- Oh, jakiś ty skromny - powiedziałam z sarkazmem.
- Zawsze do usług - odpowiedział, a ja wybuchnęłam, śmiechem.
W końcu wyszliśmy na błonia. Kiedy weszliśmy na stadion, zauważył Pansy siedzącą już na trybunach.
- Powodzenia fretko - powiedziałam i cmoknęłam go w policzek. Pobiegłam w stronę przyjaciółki.
- Hej Pansy!
- Cześć Miona, siadaj!
Usiadłam i zaczęłyśmy rozmawiać. Był dopiero początek września, a na dworze było naprawdę zimno. żałowałam, że nie wzięłam cieplejszego swetra. Nagle zgasło światło. Poczułam na swojej głowie coś miękkiego. Odgarnęłam tkaninę z twarzy. Zobaczyłam przed sobą śmiejącego się Dracona. Okazało się, że to on owinął mnie swoim szalikiem. Już miałam coś powiedzieć, ale mnie wyprzedził.
- Przecież widzę, że trzęsiesz się z zimna. Zwrotów nie przyjmuję - powiedział i uśmiechnął się.
W odpowiedzi uśmiechnęłam się tylko. Zaczęłyśmy z Pansy obserwować trening. Po dwóch godzinach Draco jako kapitan miał już wybrany skład. Pałkarzami zostali Crabbe i Goyle. obrońcom został Teodor Nott, a ścigającymi Blaise, Davin Mash i Alice Vamin. Blondyn został szukającym.
- Myślałam, że nie przyjmujecie  dziewczyn do drużyny - powiedziałam.
- Żałuj, że nie widziałaś jakie ona robiła ruchy! - krzyknął Blaise.
- Poza tym jest córką znanego kapitana narodowej drużyny Quidditcha. Jest z pierwszego rocznika, ale mniejsza o to, ważne, że dobrze gra. - powiedział  Dracon.
- Ta mała jest słodka, nie uważasz Miona? - zapytała Pansy.
- tak, ma takie duże brązowe oczy i długie blond włoski - odpowiedziałam.
- Tak samo będzie wyglądać wasza córeczka. Oczy po mamusi, a włosy po tatusiu! - rzekł Blaise.
- Zabini!!! - krzyknęłam i posłałam w jego stronę kulę ognia. Szatyn w ostatniej chwili zdązył się pochylić.
- ej, no już uspokój się lwico. Zaraz spalisz bijącą wierzbę - powiedział stalowooki.
Rzeczywiście, trawa w pobliżu drzewa paliła się.
- Draco! - krzyknęłam.
- No co? - powiedział, a z jego dłoni wystrzelił strumień wody. - Przecież nic się nie dzieje - uśmiechnął się szelmowsko. O tym, że on także włada jednym z żywiołów powiedział mi wczoraj. Dopiero po chwili zauważyłam, że idziemy w zła stronę, a Blaise i Pansy śmieją się w najlepsze. Podeszłam do Dracona. Stanęłam na palcach i szepnęłam mu coś do ucha. On w odpowiedzi uśmiechnął się chytrze. Już po chwili blondyn celował w roześmianą Pansy kryształkami lodu, a ja kulami ognia muskałam Blaise'owi pięty. Biegaliśmy tak krzycząc i śmiejąc się równocześnie. Nie baliśmy się, że ktoś nas zobaczy, ponieważ w te okolice Zakazanego Lasu nikt się nie zapuszczał.
*****
Witam wszystkich po długiej przerwie na moim blogu.
Przepraszam bardzo, że musieliście tak długo czekać na ten rozdział, ale miałam pełno na głowie.
Chciałabym tez życzyć Aniam M wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.
Jesteś tu ze mną od samego początku i za to ci dziękuję. 
Spóźnione, ale szczere życzenia. Sto lat, sto lat!
A wam wszystkim życzę wesołych świat Bożego Narodzenia! :)
Błędy były, ale gdzieś się ukryły, więc bardzo przepraszam wasze oczy, jeżeli któreś je zaskoczy.
Postaram się, żeby następny rozdział pojawił się w poniedziałek lub wtorek.
Pamiętajcie:
CZYTAM = KOMENTUJĘ
Buziaczki :*
Dracona