- I kto tu jest teraz niezdarą, co Malfoy? - zapytałam.
- I tak nigdy nikt ci nie dorówna - odpowiedział/
Obróciłam się gwałtownie i strąciłam ze stołu pustą butelkę po soku dyniowym. Przeklęłam się w myślach.
- A nie mówiłem Granger! - zaśmiał się blondyn.
- Która godzina? - zapytałam.
- Nie zmieniaj tematu!
- Mniejsza o to, która godzina?- zapytałam ponownie.
- 7:30.
- Mogę wiedzieć, co robiłeś tutaj tak wcześnie, przecież mamy wolne.
- Biegałem, właśnie wróciłem - odrzekł blondyn.
- Biegałeś?
- tak, Granger biegałem. To znaczy, że poruszałem nogami szybciej niż zwykle i ...
- Wiem, co to jest Malfoy. Po prostu dziwię się, że biegałeś sam, a nie z Blaisem - wtórowałam mu.
- Diabeł to straszny leniuch, a co jesteś zazdrosna? Jak chcesz to możesz biegać ze mną. Codziennie o 6:00. To co?
- Wcale nie jestem zazdrosna - to raz, a dwa - tak będę z tobą biegać.
- Zobaczymy jaką masz kondycje. Pewnie gorszą od Longbottom'a.
- To się jeszcze okaże - uśmiechnęłam się i zamknęłam się w swoim pokoju.
Po piętnastu minutach już ubrana szłam razem z Draconem na śniadanie.
- Ale wczoraj piszczałyście! - zaśmiał się stalowooki.
- Bo jakieś barany postanowiły, że pobawią się nami w powietrzu!
- oj tam, oj tam. Nie przesadzaj.
- Nie przesadzaj? Mogło nam się coś stać - krzyknęłam.
- Rzeczywiście, mogłem wylecieć tobą przez okno i dopiero tam cofnąć czar - powiedział zamyślonym głosem blondyn.
- Ale tego nie zrobiłeś. Dlaczego! - zapytałam.
- Na to pytanie sama znajdź odpowiedź - odpowiedział i usmiechnął się.
Pod wielką salą czekali już na nas przyjaciele.
- Miona siadasz dzisiaj z nami? - zapytała Pansy.
- Jasne, czemu nie - odpowiedziałam.
Skierowaliśmy się w stronę stołu ślizgonów. Czułam na sobie spojrzenia innych uczniów, ale nie za bardzo się tym przejęłam, po porostu zaczęłam spożywać posiłek.
- Zabini!!!! - wrzasnął nagle Draco.
Obróciłam się w jego stronę i wybuchłam nie kontrolowanym śmiechem.
- Co się stało? zapytała Pansy.
W odpowiedzi wybuchłam jeszcze większym śmiechem i wskazałam głową na Dracona. Po chwili obie śmiałyśmy się w najlepsze.
- I to jest takie śmieszne? - zapytał blondyn.
Miał ubrania całe mokre i czerwone od słynnego kompotu ' A'la czerwień" ze sklepu bliźniaków Weasley'ów. Twarz miał całą od białej papki, którą zapewne Blaise go wysmarował.
- No co? Nie zaprzeczysz chyba, ze nie jest ci ładnie w takim wydaniu!- zaśmiał się Diabeł.
- Merlinie, trzymajcie mnie! - krzyknął stalowooki.
- Oh, już nie przesadzaj - powiedziałam - Chłoszczyć! - z twarzy blondyna zniknął serek.
- Dzięki lwico.
- Ubrania będziesz musiał zmienić. To tak szybko nie zejdzie - odpowiedziałam.
- Przynajmniej ładnie pachniesz Smoku! - zachichotał szatyn.
- Ty się lepiej nie odzywaj Zabini - warknął blondyn.
*****
Po śniadaniu wszyscy siedzieliśmy już czyści u nas w salonie.
- Dziś o 16:30 mamy nabór do drużyny. Przyjdziecie?
- Draco, ale ja nie jestem dobra w lataniu na miotle - powiedziała Pansy.
- Wiem Dygotko, będziecie podziwiać waszych przystojnych przyjaciół - odpowiedział Zabini.
- To co? - zapytał blondyn.
- Ja przyjdę, a ty Miona? - zapytała szatynka.
- Przepraszam, zamyśliłam się. Co mówiliście?
- Idziesz z nami o 16:30 na nabór do naszej drużyny - powiedział Draco.
- Nie chce mi się - odpowiedziałam.
- To nie było pytanie Granger. - rzekł stalowooki.
- Czyli nie mam wyjścia? - zapytałam.
- Znając Smoka to nie - odpowiedział Blaise i wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
- To co? - zapytał blondyn.
- Ja przyjdę, a ty Miona? - zapytała szatynka.
- Przepraszam, zamyśliłam się. Co mówiliście?
- Idziesz z nami o 16:30 na nabór do naszej drużyny - powiedział Draco.
- Nie chce mi się - odpowiedziałam.
- To nie było pytanie Granger. - rzekł stalowooki.
- Czyli nie mam wyjścia? - zapytałam.
- Znając Smoka to nie - odpowiedział Blaise i wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
*****
O 16:25 byłam już gotowa do wyjścia. Usłyszałam pukanie do drzwi. Podbiegłam do nich i szybko je otworzyłam. Za nimi stał Dracon. Ubrany był w szmaragdowo-srebrny strój do Quidditcha. Wyglądał bosko. Jego blond włosy jak zawsze były w artystycznym nieładzie.
- Znowu się na mnie gapisz Granger - powiedział - Będziesz mogła się jeszcze na mnie napatrzeć na treningu, a teraz już chodźmy.
Ujął moją rękę, a ja o dziwo nie zabrałam jej. Szliśmy tak razem, śmiejąc się i przyciągając spojrzenia innych uczniów.
- Dlaczego ja też mam przyjść? - zapytałam.
- Będziesz podziwiać!
- Niby co miałabym podziwiać?
- No, oczywiście, że mnie! - krzyknął.
- Oh, jakiś ty skromny - powiedziałam z sarkazmem.
- Zawsze do usług - odpowiedział, a ja wybuchnęłam, śmiechem.
W końcu wyszliśmy na błonia. Kiedy weszliśmy na stadion, zauważył Pansy siedzącą już na trybunach.
- Powodzenia fretko - powiedziałam i cmoknęłam go w policzek. Pobiegłam w stronę przyjaciółki.
- Hej Pansy!
- Cześć Miona, siadaj!
Usiadłam i zaczęłyśmy rozmawiać. Był dopiero początek września, a na dworze było naprawdę zimno. żałowałam, że nie wzięłam cieplejszego swetra. Nagle zgasło światło. Poczułam na swojej głowie coś miękkiego. Odgarnęłam tkaninę z twarzy. Zobaczyłam przed sobą śmiejącego się Dracona. Okazało się, że to on owinął mnie swoim szalikiem. Już miałam coś powiedzieć, ale mnie wyprzedził.
- Przecież widzę, że trzęsiesz się z zimna. Zwrotów nie przyjmuję - powiedział i uśmiechnął się.
W odpowiedzi uśmiechnęłam się tylko. Zaczęłyśmy z Pansy obserwować trening. Po dwóch godzinach Draco jako kapitan miał już wybrany skład. Pałkarzami zostali Crabbe i Goyle. obrońcom został Teodor Nott, a ścigającymi Blaise, Davin Mash i Alice Vamin. Blondyn został szukającym.
- Myślałam, że nie przyjmujecie dziewczyn do drużyny - powiedziałam.
- Żałuj, że nie widziałaś jakie ona robiła ruchy! - krzyknął Blaise.
- Poza tym jest córką znanego kapitana narodowej drużyny Quidditcha. Jest z pierwszego rocznika, ale mniejsza o to, ważne, że dobrze gra. - powiedział Dracon.
- Ta mała jest słodka, nie uważasz Miona? - zapytała Pansy.
- tak, ma takie duże brązowe oczy i długie blond włoski - odpowiedziałam.
- Tak samo będzie wyglądać wasza córeczka. Oczy po mamusi, a włosy po tatusiu! - rzekł Blaise.
- Zabini!!! - krzyknęłam i posłałam w jego stronę kulę ognia. Szatyn w ostatniej chwili zdązył się pochylić.
- ej, no już uspokój się lwico. Zaraz spalisz bijącą wierzbę - powiedział stalowooki.
Rzeczywiście, trawa w pobliżu drzewa paliła się.
- Draco! - krzyknęłam.
- No co? - powiedział, a z jego dłoni wystrzelił strumień wody. - Przecież nic się nie dzieje - uśmiechnął się szelmowsko. O tym, że on także włada jednym z żywiołów powiedział mi wczoraj. Dopiero po chwili zauważyłam, że idziemy w zła stronę, a Blaise i Pansy śmieją się w najlepsze. Podeszłam do Dracona. Stanęłam na palcach i szepnęłam mu coś do ucha. On w odpowiedzi uśmiechnął się chytrze. Już po chwili blondyn celował w roześmianą Pansy kryształkami lodu, a ja kulami ognia muskałam Blaise'owi pięty. Biegaliśmy tak krzycząc i śmiejąc się równocześnie. Nie baliśmy się, że ktoś nas zobaczy, ponieważ w te okolice Zakazanego Lasu nikt się nie zapuszczał.
- Znowu się na mnie gapisz Granger - powiedział - Będziesz mogła się jeszcze na mnie napatrzeć na treningu, a teraz już chodźmy.
Ujął moją rękę, a ja o dziwo nie zabrałam jej. Szliśmy tak razem, śmiejąc się i przyciągając spojrzenia innych uczniów.
- Dlaczego ja też mam przyjść? - zapytałam.
- Będziesz podziwiać!
- Niby co miałabym podziwiać?
- No, oczywiście, że mnie! - krzyknął.
- Oh, jakiś ty skromny - powiedziałam z sarkazmem.
- Zawsze do usług - odpowiedział, a ja wybuchnęłam, śmiechem.
W końcu wyszliśmy na błonia. Kiedy weszliśmy na stadion, zauważył Pansy siedzącą już na trybunach.
- Powodzenia fretko - powiedziałam i cmoknęłam go w policzek. Pobiegłam w stronę przyjaciółki.
- Hej Pansy!
- Cześć Miona, siadaj!
Usiadłam i zaczęłyśmy rozmawiać. Był dopiero początek września, a na dworze było naprawdę zimno. żałowałam, że nie wzięłam cieplejszego swetra. Nagle zgasło światło. Poczułam na swojej głowie coś miękkiego. Odgarnęłam tkaninę z twarzy. Zobaczyłam przed sobą śmiejącego się Dracona. Okazało się, że to on owinął mnie swoim szalikiem. Już miałam coś powiedzieć, ale mnie wyprzedził.
- Przecież widzę, że trzęsiesz się z zimna. Zwrotów nie przyjmuję - powiedział i uśmiechnął się.
W odpowiedzi uśmiechnęłam się tylko. Zaczęłyśmy z Pansy obserwować trening. Po dwóch godzinach Draco jako kapitan miał już wybrany skład. Pałkarzami zostali Crabbe i Goyle. obrońcom został Teodor Nott, a ścigającymi Blaise, Davin Mash i Alice Vamin. Blondyn został szukającym.
- Myślałam, że nie przyjmujecie dziewczyn do drużyny - powiedziałam.
- Żałuj, że nie widziałaś jakie ona robiła ruchy! - krzyknął Blaise.
- Poza tym jest córką znanego kapitana narodowej drużyny Quidditcha. Jest z pierwszego rocznika, ale mniejsza o to, ważne, że dobrze gra. - powiedział Dracon.
- Ta mała jest słodka, nie uważasz Miona? - zapytała Pansy.
- tak, ma takie duże brązowe oczy i długie blond włoski - odpowiedziałam.
- Tak samo będzie wyglądać wasza córeczka. Oczy po mamusi, a włosy po tatusiu! - rzekł Blaise.
- Zabini!!! - krzyknęłam i posłałam w jego stronę kulę ognia. Szatyn w ostatniej chwili zdązył się pochylić.
- ej, no już uspokój się lwico. Zaraz spalisz bijącą wierzbę - powiedział stalowooki.
Rzeczywiście, trawa w pobliżu drzewa paliła się.
- Draco! - krzyknęłam.
- No co? - powiedział, a z jego dłoni wystrzelił strumień wody. - Przecież nic się nie dzieje - uśmiechnął się szelmowsko. O tym, że on także włada jednym z żywiołów powiedział mi wczoraj. Dopiero po chwili zauważyłam, że idziemy w zła stronę, a Blaise i Pansy śmieją się w najlepsze. Podeszłam do Dracona. Stanęłam na palcach i szepnęłam mu coś do ucha. On w odpowiedzi uśmiechnął się chytrze. Już po chwili blondyn celował w roześmianą Pansy kryształkami lodu, a ja kulami ognia muskałam Blaise'owi pięty. Biegaliśmy tak krzycząc i śmiejąc się równocześnie. Nie baliśmy się, że ktoś nas zobaczy, ponieważ w te okolice Zakazanego Lasu nikt się nie zapuszczał.
*****
Witam wszystkich po długiej przerwie na moim blogu.
Przepraszam bardzo, że musieliście tak długo czekać na ten rozdział, ale miałam pełno na głowie.
Chciałabym tez życzyć Aniam M wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.
Jesteś tu ze mną od samego początku i za to ci dziękuję.
Spóźnione, ale szczere życzenia. Sto lat, sto lat!
A wam wszystkim życzę wesołych świat Bożego Narodzenia! :)
Błędy były, ale gdzieś się ukryły, więc bardzo przepraszam wasze oczy, jeżeli któreś je zaskoczy.
Postaram się, żeby następny rozdział pojawił się w poniedziałek lub wtorek.
Pamiętajcie:
CZYTAM = KOMENTUJĘ
Buziaczki :*
Dracona
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz