Music

czwartek, 31 grudnia 2015

Rozdział 6

     Obudziłam się, ale jakoś nie miałam ochoty otworzyć oczu. Coś mi tu nie pasowało, moja poduszko była znacznie wygodniejsza niż zwykle. Otworzyłam oczy i już wiedziałam co mi tu nie pasuje. leżałam na torsie Dracona otulona jego ramionami. spróbowałam wstać, niestety uścisk blondyna był za silny.
- Draco wstawaj - szepnęłam my do ucha.
- Mhym... - mruknął tylko.
- Jak nie, to nie. Ale już nigdy więcej... - nie dokończyłam, bo mi przerwał.
- O nie, nie, nie lwico. To ty przyszłaś do mnie, a więc...
- Oj, no dobrze. Wstawaj zaraz się spóźnimy na śniadanie.
- Mhym - mruknął blondyn i obrócił się na drugą stronę. Niestety, albo stety ze mną. Dyskretnie wzięłam poduszkę do ręki i walnęłam go nią w głowę.
- Masz przerąbane mała - powiedział.
Już po chwili byłam przerzucona przez ramię blondyna. ten otworzył do mojego pokoju. Podszedł do łózka i rzucił mnie na nie. pochylił się nade mną.
- Policzymy się później - szepnął mi do ucha i wyszedł.
*****
     Po śniadaniu razem z przyjaciółmi udałam się pod salę Obrony przed Czarną Magią. Zaraz po dzwonku profesor Mavin wpuściła nas do klasy.
- Witajcie, nazywam się Rose Mavin i będę was uczyła Obrony przed Czarna Magią. Słyszałam o konflikcie pomiędzy uczniami domu węża, a uczniami domu lwa, więc razem z dyrektorką ustaliłyśmy, że to ja was porozsadzam. Acha, i tak jak tutaj macie siedzieć tez na innych lekcjach.
Przyglądałam się nowej nauczycielce z uwagą. Kogoś mi przypomina, ale kogo?
- Więc tak, panienka Greengrass usiądzie z panem Potterem. panna Parkinson z panną Brown. Panna Patil z panem Mash - uczniowie kolejno siadali w ławkach. W końcu został już tylko ostatni rząd. - Proszę, proszę... pan Zabini z panem Nottem w środkowej ławce, pan Tomas usiądzie sam, a panna Granger z panem Malfoy'em. Dobrze, a teraz proszę, żebyście odsunęli ławki pod ściany. Zaraz zaprezentujecie mi swoje umiejętności. Zapraszam na środek uczniów, których kolejno będę czytała parami z listy.
Uczniowie zaczęli się pojedynkować, aż tu nagle...
- Hermiona Granger i Draco Malfoy. Oboje wygraliście we wszystkich pojedynkach, więc...
- Proszę pani, ale to będzie trwało wieczność - stwierdził Blaise. - Nasze gołąbeczki nie dadzą za wygrana. Oni się za bardzo kochają.
- Zabini!!! - wrzasnęliśmy jednocześnie w jego stronę.
- No co? Przecież nic nie mówię!
Wyszliśmy na środek sali i się zaczęło...
- Expelliarmus!
- Drętwota!
- Protego!
- Reducio!
- Bombarda!
- Expelliarmus!
Zaklęcia latały w tą i we wtą. Żadne z nas nie dawało za wygraną. Nauczycielka zaczęła powoli wierzyć w słowa Blaise'a.
- Dobrze. Każdemu z was przyznaję 20 punktów dla domu, za pojedynek na najwyższym poziomie. Teraz proszę wszystkich o posprzątanie klasy. Dokładnie gdy ostatni stół stanął na swoim miejscu zadzwonił dzwonek. Wyszliśmy z sali.
- Mamy zadziwiająco mało lekcji - stwierdził Teodor.
- To znaczy? - zapytał Blaise.
- Została nam transmutacja, zielarstwo i historia magii - wtrąciła Pansy.
- Miona, co robisz po południu? - zapytała Astoria.
- Miałam zamiar wybrać się na spacer z Luną, a co?
- Nie nic, po prostu kiepsko sobie radzę z transmutacją i chciałam zapytać, czy nie pomogłabyś mi z pracą, którą pewnie zada nam McGonagall.
- Ja mogę ci pomóc - zaproponował Teodor.
- Naprawdę? Dziękuję Teo - krzyknęła uradowana As.
- Mogę iść z wami? - zapytała Pansy.
- Tak, jasne - odpowiedziałam.
- Ja tez idę - powiedział Draco.
Już miałam coś powiedzieć, kiedy zadzwonił dzwonek i musieliśmy wejść do klasy.
*****
     Lekcje  minęły zadziwiająco szybko. Zaraz po historii magii udałam się z Draconem do naszego dormitorium.
- mam nadzieję, że nie będzie padać - powiedziałam.
- Nie, raczej nie. jak tak to dopiero wieczorem.
- Idę się przebrać, mamy jeszcze 20 minut.
- Idź, idź poczekam.
10 minut później razem przemierzaliśmy szkolne korytarze.
- Gdzie idziemy?
- No, na spacer.
- No tak, ale gdzie?
- Pewnie do testrali. Nie jestem pewna, czy będziecie je widzieć.
- ja będę, ale nie wiem jak Pansy.
- Ach, no tak... - westchnęłam.
- Ej Mała! Widziałem jak śmierciożercy zabijali całe rzesze ludzi, więc się za to nie obwiniaj. Sama to zrobiła.
- No tak, ale... Hej, ja nie jestem mała!
- No wiesz, dla mnie jesteś.
- Ile masz?
- Co mam?
- No wzrostu!
- Po co ci to?
- Pff...
- No okej. Metr dziewięćdziesiąt, a jak chcesz tak dokładnie to osiemdziesiąt siedem.
- No widzisz!
- A ty?
- Co ja?
- Merlinie, Granger! Zlituj się. Dobrze wiesz co.
- Metr siedemdziesiąt, a dokładnie to siedemdziesiąt trzy.
-...
- No co?
- i ty mówisz, że nie jesteś mała! - zaśmiał się blondyn.
- Astoria ma metr sześćdziesiąt, a więc?
- A Pansy?
-Metrosiemdziesiąt - wymruczałam.
- Co tam mamroczesz?
- Metrosiemdziesiąt.
- Nie słyszę.
- No metr osiemdziesiąt!
- A widzisz?
- Wrrr...
- Ale ja i tak wolę, jak jesteś niższa od innych...
- Czy ty coś sugerujesz?
- Ja? Nie...
- Draco! - krzyknęłam gdy stalowooki przerzucił mnie przez ramię. - Puść mnie!
- Kuszące, ale nie - odpowiedział blondyn i ruszył w stronę Zakazanego Lasu.
*****
     Już pół godziny chodziliśmy po lesie, a ja nadal wisiałam na Draconie.
- Dlaczego masz Hermionę przerzuconą przez ramię? - zapytała Luna.
- Bo moja lwica była niegrzeczna - odparł blondyn.
- Nie, wcale nie! - krzyknęłam.
- Własnie, że tak!
- Nie!
- Tak!
- Merlinie, znowu się zaczyna - jęknęła zrezygnowana Pansy.
- To powiedz mu, żeby mnie puścił!
- Luna, kiedy będziemy na miejscu? - zapytał stalowooki.
- Tak za pięć minut - odpowiedziała wesoło blondynka. - I wtedy puścisz Mionę, tak?
- Tak, wtedy cię puszczę - powiedział zwracając się do mnie.
- Wrrr...
Resztę drogi słuchaliśmy opowieści Luny o narglach. Kiedy doszliśmy do wodospadu naszym oczom ukazało się całe stado testrali.
- Jakie śliczne - szepnęła Pansy i razem z Luną pobiegły w stronę zwierząt. Zostałam z Draconem sama.
- Teraz mnie puścisz? - zapytałam.
- Może...
- Draco... - jęknęłam.
- Słucham?
- Miej litość...
- Dobrze Mała już cię stawiam.
- Dziękuję - powiedziałam, a w naszą stronę podszedł mały testral. Wyciągnęłam w jego stronę rękę. Malec podreptał w moją stronę. Wstrzymałam oddech. Testral przyłożył swoja głowę do mojej ręki, ale zaraz uciekł.. Cofnęłam dłoń i dotknęłam nią reki Dracona. Niczego nieświadoma  splotłam nasze palce. westchnęłam cicho.
- chyba cie polubił - uśmiechnął się stalowooki.
- Ykhym, ykhym... Nie przeszkadzam wam - usłyszałam.
- O co ci chodzi Blaise? Poza tym co ty tu robisz?
- Już skończyłem swój szlaban i przyszedłem tu do was, ale widzę, że mnie nie potrzebujecie - szatyn teatralnie złapał się za serce.
Spuściłam wzrok i zobaczyłam o co mu chodzi. Zawstydzona wyślizgnęłam swoją dłoń z dłoni Dracona i podbiegłam do Diabła.
- Zazdrosny? Nie martw się i tak będziesz najlepszy - powiedziałam.
- Wiem - rzekł Blaise i mocniej mnie ścisnął.
- Mamy być zazdrośni!? - krzyknęli jednocześnie Draco i Pansy.
Razem z Diabłem roześmialiśmy się serdecznie.
- Nie martw się Smoku nie zabiorę ci twojej lwicy - rzekł Blaise.
- Mam nadzieję - odpowiedział mu Draco. - Ona jest tylko moja.
- Gdzie Luna? - zapytała nagle Pansy.
- A kto to wie. Pewnie już w zamku - zaśmiałam się.
Nagle poczułam jak się się unoszę i już po chwili siedziałam na barkach Dracona.
- wracajmy już do dormitorium, ale najpierw ścigamy się do ujścia lasu - rzekł blondyn i puścił się biegiem z piszczącą mną na plecach.
*****
     Siedziałam sama w salonie, ponieważ Draco poszedł odprowadzić Blaisa i Pansy. Zaczęłam szukać mojej książki, ale nigdzie nie jej nie było.Nagle coś tknęło mnie, żeby pójść do sypialni Dracona. otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Omiotłam pomieszczenie wzrokiem. Znalazłam książkę, leżała na łóżku, ale nie to przyciągnęło mój wzrok. W rogu pokoju stał duży, biały fortepian. Podeszłam do instrumentu i dotknęłam go ręką. Jak zaczarowana usiadłam przy klawiszach. Zaczęłam grać. Nagle obok mnie usiadł Draco i zaczął grać razem ze mną. Nie wiadomo skąd w sypialni pojawili się nasi przyjaciele. Gdy skończyliśmy chwilę siedzieliśmy w ciszy, ale nie trwało to długo...
- Wow - krzyknął Blaise.
- super - powiedziały jednocześnie Pansy i Astoria.
- Stwórzmy zespół - zaproponował Blaise.
- Tak - zawołali pozostali.
- A kto będzie śpiewać? U nas wiadomo, że najczęściej Smok, a ja i Teodor rzadziej. A u was dziewczyny?
- Miona! - krzyknęli wszyscy.
- Nie, ja nie umiem śpiewać - broniłam się.
- Zaraz się przekonamy - blondyn uśmiechnął się chytrze i zaczął grać. Na moje nieszczęście jedną z moich ulubionych piosenek.
- Jaka śliczna melodia - powiedziała Astoria.
- Śpiewaj mała - szepnął blondyn.
Nawet gdybym nie chciała musiałabym to zaśpiewać. Muzyka mną zawładnęła. Nim się obejrzałam piosenka dobiegła końca.
- Czyli ustalone główną śpiewaczką zostaje Hermiona, a po niej As.
- Ja??? - zdziwiła się Astoria.
- Tak, przecież ty ślicznie śpiewasz.
- Co???
- Słyszałam, przecież nie znam cię od dzisiaj, tylko od siedmiu lat - powiedziała Pan, a Astoria oblała się rumieńcem.
- Dobra, a nazwa? - zapytał nagle Teodor.
- PENTANX - zawołała Pansy.
- Różowe jednorożce!
- Magiczni!
- Tosty z serem!!! - krzyknął Blaise.
- Coo???
- Tosty z serem!!!
- Nie!!
Przysłuchiwałam się tej dyskusji, kiedy nagle mnie olśniło.
- Szmaragdowe Kły - szepnęłam.
- Co tam szepczesz lwico? - usłyszałam głos blondyna, który także dotąd się nie odezwał.
- Szmaragdowe Kły - wyszeptałam.
- Ej!!! Cicho!!! Mała ma zarąbista nazwę!!!
Wszyscy ucichli i spojrzeli na nas.
- dajesz Miona - rzekł Teo.
- Szmaragdowe Kły.
- Boskie - krzyknęły równocześnie Pan i as.
- Bierzemy - powiedział Blaise. - chociaż tosty z serem i tak były lepsze.
- Zabini - zaśmiałam się i walnęłam go książką w ramię. - Umiecie w ogóle na czymś grać?
- No jasne - odkrzyknęli wszyscy.
- Och, już późno. Musimy uciekać - powiedział Teodor i razem z pozostałymi zniknął za obrazem.
Obróciłam się i znowu na niego wpadłam. Otoczył mnie jego boski zapach. Wtuliłam się w niego. Mogłabym tak stać godzinami.
- Hej, mała wiem, że mogłabyś tak stać godzinami...
- Znowu czytasz mi w myślach!
- Wcale nie, widzisz sama się przyznałaś.
- Och, no dobrze niech ci będzie. Mogłabym...
- Dzisiaj tez śpisz u mnie?
- Chciałbyś - zaśmiałam się. Jeszcze raz mocno go przytuliłam i zamknęłam się w swoim pokoju..
*****
Witam wszystkich.
Oto kolejny rozdział.
Jestem z niego zadowolona, ale czekam na wasze opinie.
Przepraszam za błędy, ale ostatnio klawiatura strasznie mi wariuje.
Na koniec życzę wam wszystkim 
Szczęśliwego Nowego Roku!
Dracona

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Rozdział 5

    Rano już ubrana czekałam na Dracona w salonie.
- Tu jesteś. Myślałem, że jeszcze śpisz - zaśmiał się blondyn.
- Widzisz, jestem szybsza od ciebie - uśmiechnęłam się.
- To się jeszcze okaże. Chodź - odpowiedział i pociągnął mnie w stronę drzwi.
*****
     Kiedy wyszliśmy na błonia, poczułam rześki zapach rosy.
- Ścigamy się do Zakazanego Lasu! - krzyknął stalowooki i już go nie było.
Puściłam się biegiem. Byłam zaraz za nim, ale pod koniec trasy udało mi się go wyprzedzić.
- Dałeś mi wygrać! - krzyknęłam z wyrzutem i zaczęłam iść w stronę jeziora.
- Wcale nie - powiedział blondyn.
- Właśnie, że tak - odpowiedziałam i popchnęłam go w stronę jeziora.
- O ty! - krzyknął, a ja puściłam się biegiem. Niestety dogonił mnie. Już po chwili byłam przerzucona przez jego ramię. Zaczęłam się wyrywać.
- Puść mnie! - krzyknęłam, bijąc go piąstkami w plecy.
- Niby czemu?
- Bo tak chcę!
- Nie powiesz mi chyba, że nie jest ci wygodnie?
- Może jest, może nie jest, ale mnie puść!
- A co będę z tego miał?
- A co chcesz?
- Buziaka - powiedział i odstawił mnie na ziemię. Zaczęłam biec w stronę zamku. Już myślałam, że go zgubiłam, kiedy przy wejściu w coś uderzyłam.
- Myślałaś, że mi uciekniesz? - zapytał stalowooki.
- Szczerze? Tak - odpowiedziałam - Możesz mnie przepuścić?
- Nie.
- Dlaczego?
- Nie dostałem tego czego chciałem!
- Czyli czego?
- Dobrze wiesz co chcę.
- No dobrze - powiedziałam i cmoknęłam go w policzek.
- Nie oto mi chodziło! - oburzył się blondyn.
- Nie marudź, na więcej trzeba sobie zasłużyć.
- A ja sobie nie zasłużyłem? - zapytał i zrobił smutną minkę.
- Nie.
- Czemu?
- Na mnie to nie działa. Musisz się bardziej postarać - odpowiedziałam.
- Tak? A co na ciebie działa?
- Łaskotki - mruknęłam sama do siebie.
- Co tam mamroczesz?
- Nic takiego - odpowiedziałam.
- Chodź, pokażę ci coś - powiedział stalowooki.
Zaczęłam biec za nim. Kiedy skręciliśmy za bijąca wierzbą i przeszliśmy przez gęste krzaki już wiedziałam gdzie mnie prowadzi.
- Skąd wiesz o tym miejscu? - zapytałam.
- Przychodzę tu zawsze się uspokoić, a ty skąd o nim wiesz?
- Też zawsze przychodzę tu kiedy jest mi źle.
- Zaraz wracam - rzekł blondyn.
Usiadłam pod wierzbą i zaczęłam obserwować taflę jeziora. Po kilku minutach zaczęłam się zastanawiać gdzie zniknął Draco. Właśnie w tym samym czasie ktoś zasłonił mi oczy. Poczułam łaskotanie w okolicach brzucha. Powstrzymałam chichot. Mrowienie niosło się ku górze. Nie wytrzymałam i roześmiałam się serdecznie.
- Draco! Przestań! - krzyknęłam śmiejąc się równocześnie.
- Nie! Nie przestanę!
- Przestań! Proszę!
- To rzeczywiście na ciebie działa - zaśmiał się - Ja wszystko słyszę. Zapamiętaj to sobie lwico.
- Dobrze, dobrze, ale już przestań - powiedziałam aż płacząc ze śmiechu.
- Co będę z tego miał? - zapytał, ale przestał.
- A co chcesz?
- Pomyślę.
- Dobrze, wracajmy już, jest późno.
Zaczęliśmy iść w stronę zamku.
*****
     Na śniadaniu znowu usiadłam przy stole Slytherinu.
- Cześć Pansy! Cześć Astorio! - powiedziałam siadając pomiędzy Teodorem i Dygotką.
- Cześć Miona, zaraz po śniadaniu idę z As do Hogsmeade. Idziesz z nami?
- Jasne. Wpiszecie mnie na listę? Musze się przebrać.
- Oczywiście - odpowiedział Astoria.
- Idziemy z wami - powiedział Blaise.
- Nie!!! - krzyknęły równocześnie Pansy i As.
- Idziemy i koniec kropka - upierał się szatyn.
- Z tego co wiem, to macie dzisiaj trening - wtrąciłam i uśmiechnęłam się.
- I z tego co wiem, to idziesz na niego z nami - usłyszałam za sobą jego głos. Już po chwili obok mnie siedział Dracon.
- Nie, nie idę z wami na trening. Umówiłam się z dziewczynami. Poza tym co robiłeś tak długo?
- Nie ważne. Podaj mi dżem Granger.
- Co się mówi?
- Nie wygłupiaj się, tylko daj mi ten dżem.
- Najpierw powiedz magiczne słowo!
- Abrakadabra! Może być?
- Nie!
- To o co ci chodzi!?
- O  magiczne słowo!
- Przecież powiedziałem!
- Nie o to mi chodziło!
- Hokus Pokus! Teraz może być!?
- Nie!
- Podaj mi ten dżem!
- Czekam!
- Na co?
- Dobrze wiesz Malfoy!
- Merline, jaka ty jesteś upierdliwa! Podasz mi ten dżem, czy nie?
- Nie!
- No trudno - powiedział blondyn podnosząc się z miejsca.
- Co ty robisz? - zapytałam.
- Sięgam po dżem - odpowiedział.
- Ale to jest woda!
- Wiem, mogę się napić, czy mi zabronisz?
- Ale w kubku masz jeszcze kawę - stwierdziłam.
- Ale zaraz mi się skończy.
- A po co ci cały dzbanek? - zapytałam.
- Zamknij się Granger!
- Okej fretko - odpowiedziałam i zaczęłam mieszać moje płatki, które już dawno przeistoczyły się w papkę. Nagle poczułam, że coś na mnie kapnęło. " Zdaję mi się" - pomyślałam. Nagle lunął na mnie wodospad wody.
- Malfoy!!! - wrzasnęłam. Dobrze, że wielka sala była prawie pusta.
- No co? - zapytał.
- Weź ode mnie ten dzbanek!!!
- Ja nic nie robię!
- Tak, a co to jest!? - wskazałam jednocześnie na naczynie nade mną i jego wyciągniętą różdżkę.
- Woda i różdżka - odpowiedział i uśmiechnął się szelmowsko.
- Przestań! Jestem cała mokra! - krzyknęłam.
- A co będę z tego miał?
- Merlinie, Malfoy! Zamknij się! W tej chwili przestań!
- Nie!
- Wrrr... - warknęłam i wyciągnęłam różdżkę w jego stronę. - Expelliarmus - szepnęłam, a różdżka blondyna wylądowała w mojej ręce.
- Ejjj... - krzyknął stalowooki.
Zwróciłam się w stronę zwijających się ze śmiechu przyjaciół.
- Sorry dziewczyny, ale muszę się jeszcze wysuszyć. Spotkajmy się o wpół do dziesiątej przy fontannie - powiedziałam wstając od stołu i z uniesioną głową ruszyłam w stronę wyjścia przy okazji waląc pewnego blondyna książką w łeb.
- Hej, a moja różdżka!? - usłyszałam jeszcze nim wyszłam z sali.
*****
 Własnie ubierałam sweter, kiedy drzwi mojej sypialni otworzyły się gwałtownie.
- Granger, oddaj mi... - nie dokończył, bo stanął jak wryty.
- Co? - zapytałam.
Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że stoję przed nim na wpół ubrana. Blondyn zagwizdał głośno.
- No, no Granger. Z takiej strony cię nie znałem - powiedział stalowooki.
- Zapomnij - powiedziałam szybko ubierając bluzę do końca.
- Nigdy nie zapomnę o tych szmaragdowo-srebrnych koronek - odpowiedział rozmarzonym głosem Dracon.
- Zboczeniec - mruknęłam w jego stronę.
- Dziękuję, schlebisz mi - blondyn uśmiechnął się szelmowsko i zbliżył się do mnie. Zaczęłam się cofać. Nagle dotknęłam plecami ściany. Draco pochylił się nade mną. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Otoczył mnie zapach jego wody kolońskiej. Wzdychnęłam cicho.
- Nic nie mówiłaś, że gustujesz w barwach Slytherinu - szepnął mi do ucha lekko je przegryzając. Zrobiło mi się gorąco. Stalowooki uśmiechnął się. Nie sztucznie. Nie posłał mi swojego firmowego uśmiechu, ale uśmiechnął się szczerze. Poczułam jak jego ręce schodzą niżej, by w końcu wyjąć jego własność z tylnej kieszeni moich spodni.
- Do następnego razu Granger - powiedział odsuwając się ode mnie.
- Żadnego następnego razu nie będzie Malfoy - odpowiedziałam.
- Ja twierdzę inaczej - uśmiechnął się blondyn.
- Ty...ty...ty...
- Najwspanialszy mężczyzno mojego życia, książę Slytherinu, najseksowniejszy arystokrato, boski chłopaku, cudny Smoku. Och, dziękuję Granger. Nie trzeba było - powiedział jednocześnie zamykając drzwi.
- Ty sklątko tylnowybuchowa ty! - krzyknęłam w stronę zamkniętych drzwi. Zerwałam płaszcz oraz torbę z wieszaka i pobiegłam na spotkanie z przyjaciółkami.
*****
- Przepraszam za spóźnienie! - krzyknęłam w stronę dziewczyn stojących przy fontannie. - Pewien tlenionowłosy baran mnie zatrzymał.
" I tak wiem, że ci się podobało Granger" - usłyszałam w swojej głowie głos blondyna
" Zamknij się Malfoy" - odpowiedziałam mu tym samym.
Szłam obok niczego nie świadomych dziewczyn pogrążonych w rozmowie o nowej najmodniejszej fryzurze.
" Widzę, że jesteś bardzo zainteresowana rozmową" - znowu on.
- Pff... - prychnęłam.
- Coś się stało Miona? - zapytała Astoria.
- Nie, nic - odrzekłam.
" Dziękuję ci Malfoy" - odpowiedziałam nadal w myślach, jednocześnie ukradkiem szukałam blondyna.
" Zawsze do usług Granger. Ale i tak wiem, że wolałabyś spędzić ten czas ze mną. I nie zaprzeczaj, bo i tak ci nie uwierzę"
" Zamknij się Malfoy i skup się, w twoją stronę leci tłuczek" - warknęłam.
" Skąd wiedziałaś?"
" Intuicja"
" Policzymy się później Granger. A i kup mi coś ładnego"
"Wrrr..."
*****
     Doszłyśmy do Hogsmeade. Swe kroki skierowałyśmy do Marvin. Weszłyśmy i już od progu przywitał nas pufek siostry madame Malkin.
- Dzień dobry Emmo!
- Witajcie dziewczynki - przywitała się z nami starsza pani. - Czego szukacie?
- Niczego konkretnego - powiedziała Pansy. - Chociaż w sumie... Miona ma niedługo urodziny, a więc...
- Bosko! - krzyknęła As. - Chodźcie dziewczyny!
Zaczęłyśmy przeszukiwać dział z sukienkami.
- Co wy na to? - zapytała Pansy ubrana w łososiową sukienkę.
- Bierz - powiedziałyśmy jednocześnie.
po godzinie Astoria także miała już wybraną sukienkę. Tylko ja nic nie miałam. Dziewczyny jednak nie dawały za wygraną. Nagle stanęłam jak wryta. Przede mną wisiała piękna suknia.
- I co? - zapytałam wychodząc z przebieralni.
- Bosko! - krzyknęły dziewczyny.
- Jakie piękne - powiedziała madame Marvin pakując nasze ciuchy do siatek.
- Dziękujemy.
*****
     Po ogólnych zakupach udałyśmy się do Trzech Mioteł. otworzyłam drzwi i weszłyśmy do środka. Wygląd lokalu zmienił się przez wakacje. Weszłyśmy po schodach na piętro i usiadłyśmy na fioletowej kanapie w rogu pomieszczenia.
- Co podać? - zapytała kelnerka.
- 1 miętowa herbata, gorące cappuccino, caffe latte z imbirem, 2 czekoladowe przekładańce i 1 karmelowy psikus - złożyłam zamówienie.
"Dziewczyny są w toalecie, mam nadzieję, że dobrze pamiętałam"
- Co zamówiłaś? - zapytała Astoria.
- Niespodzianka - odpowiedziałam.
Po kilku minutach przyszło nasze zamówienie.
- Skąd wiedziałaś? - zapytała Pansy na widok swojego cappuccino i karmelowego psikusa.
- Jesteś magiczna! Kocham caffe latte, szczególnie z imbirem - ucieszyła się Astoria.
W odpowiedzi uśmiechnęłam się tylko.
- Herm?
- Tak As?
- Dlaczego w Miodowym Królestwie kupiłaś tego wielkiego tęczowego lizaka?
- Dla pewnego tlenionowłosego barana.
- Hihi, ale przyznajcie, że Draco nie ma już aż takich jasnych włosów - powiedziała Pansy.
- Dla mnie wygląda tak samo - odrzekłam, a dziewczyny roześmiały się.
Dopiero późnym wieczorem wróciłyśmy do zamku.
*****
     Przeszłam przez obraz i moim oczom ukazał się niecodzienny widok. Draco siedział na kanapie, a wokół niego woda w powietrzu utwarzała to nowe wzory. Podeszłam do niego najciszej jak umiałam i już miałam go wystraszyć kiedy...
- Nie udało ci się Granger - powiedział chłopak
- Ale...ale...ale... Jak mogłeś mnie usłyszeć? - zapytałam jednocześnie przeskakując przez oparcie kanapy.
- Już mówiłem, ja wszystko słyszę - blondyn uśmiechnął się.
- Zimno tu - stwierdziłam.
- Wcale nie.
- Tak - powiedziałam i posłałam kulę ognia wprost w kominek. - Od razu lepiej.
- Mam wielką ochotę zrobić ci na złość, ale się wstrzymam.
- To dobrze, bo mam coś dla ciebie.
- Co?
- Proszę - powiedziałam jednocześnie wręczając mu lizaka.
- Ty...
- Ja?
- Ty wredna lwico! - zaśmiał się stalowooki i posłał w moją stronę kulę wody. Oddałam mu tym samym. Już po chwili po całym pokoju latały wodne i ogniste kule.
- Ok! Koniec!
Opadliśmy na podłogę. Cali byliśmy mokrzy, podobnie jak wszystko wokół. Podnieśliśmy się z dywanu i zaczęliśmy sprzątać. Po pół godzinie wszystko łącznie z nami było suche. Nagle usłyszałam grzmot i już po chwili niebo przecięła błyskawica.
- No pięknie. Idzie burza - stwierdził Draco i ruszył w stronę swojej sypialni. - Dzięki za prezent lwico - powiedział i zamknął drzwi.
*****
     Leżałam na łóżku i nie mogłam zasnąć. Kolejny grzmot. Kolejny błysk. Skuliłam się pod pierzyną. Od dziecka bałam się burzy. Kolejny huk. Pisnęłam. W końcu wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę drzwi.
*****
Draco
Drzwi do mojej sypialni otworzyły się. Stała w nich Hermiona.
- Draco? Śpisz? - zapytała i zrobiła krok w przód .
- Nie, co się stało?
- No, bo... - powiedziała i zbliżyła się do mojego łóżka.
- Coś się stało?
- Nie! To znaczy tak...
- To co?
- Bo widzisz... -  w jej głosie wyczułem przerażenie. Nagle niebo przecięła błyskawica. Brunetka pisnęła.
- Co się dzieje? Powiedz, przecież nie będę się śmiał.
- Boję się. Mogę dzisiaj z tobą spać? - wyjąkała.
- Wskakuj - powiedziałem podnosząc pierzynę.
Hermiona weszła do łóżka i obróciła się w moją stronę. Nagle huknęło przeraźliwie i pokój rozświetliła błyskawica. dziewczyna pisnęła i wtuliła się we mnie.
- Nie bój się, jestem tu - szepnąłem i otoczyłem ją ramionami.
- Dziękuję - ziewnęła i już po chwili wtulona we mnie odpłynęła w krainę Morfeusza.
Leżałem tak słuchając jej miarowego oddechu.
- Dziękuję Salazarze, że to ja, właśnie teraz, trzymam ją w ramionach - wyszeptałem i już po chwili także odpłynąłem w krainę snów.
*****
Oto zgodnie z obietnicą wstawiam nowy rozdział.
Jestem z niego zadowolona, ale czekam na wasze opinie.
Jak pewnie zauważyliście na blogu pojawiła się muzyka.
W każdej chwili mogę ją usunąć, jeśli się wam to nie podoba.
Ale jeżeli przypadło wam to do gustu może podawać w komentarzach tytuły waszych ulubionych piosenek.
Może akurat jakaś z nich przypadnie mi do gustu i pojawi się na blogu ;)
Dodatkowa informacja
Myśli bohaterów oraz rozmowy za pomocą legilimencji będą zapisywane w cudzysłowach.
Kolejny rozdział powinien pojawić się w środę lub czwartek.
CZYTAM = KOMENTUJĘ
Dracona

sobota, 26 grudnia 2015

Rozdział 4

            Rano obudził mnie huk dobiegający z salonu. Wybiegłam z pokoju, żeby zobaczyć co się stało. Okazało się, że to Draco strącił wazon ze stołu.
- I kto tu jest teraz niezdarą, co Malfoy? - zapytałam.
- I tak nigdy nikt ci nie dorówna - odpowiedział/
Obróciłam się gwałtownie i strąciłam ze stołu pustą butelkę po soku dyniowym. Przeklęłam się w myślach.
- A nie mówiłem Granger! - zaśmiał się blondyn.
- Która godzina? - zapytałam.
- Nie zmieniaj tematu!
- Mniejsza o to, która godzina?- zapytałam ponownie.
- 7:30.
- Mogę wiedzieć, co robiłeś tutaj tak wcześnie, przecież mamy wolne.
- Biegałem, właśnie wróciłem - odrzekł blondyn.
- Biegałeś?
- tak, Granger biegałem. To znaczy, że poruszałem nogami szybciej niż zwykle i ...
- Wiem, co to jest Malfoy. Po prostu dziwię się, że biegałeś sam, a nie z Blaisem - wtórowałam mu.
- Diabeł to straszny leniuch, a co jesteś zazdrosna? Jak chcesz to możesz biegać ze mną. Codziennie o 6:00. To co?
- Wcale nie jestem zazdrosna - to raz, a dwa - tak będę z tobą biegać.
- Zobaczymy jaką masz kondycje. Pewnie gorszą od Longbottom'a.
- To się jeszcze okaże - uśmiechnęłam się i zamknęłam się w swoim pokoju.
Po piętnastu minutach już ubrana szłam razem z Draconem na śniadanie.
- Ale wczoraj piszczałyście! - zaśmiał się stalowooki.
- Bo jakieś barany postanowiły, że pobawią się nami w powietrzu!
- oj tam, oj tam. Nie przesadzaj.
- Nie przesadzaj? Mogło nam się coś stać - krzyknęłam.
- Rzeczywiście, mogłem wylecieć tobą przez okno i dopiero tam cofnąć czar - powiedział zamyślonym głosem blondyn.
- Ale tego nie zrobiłeś. Dlaczego! - zapytałam.
- Na to pytanie sama znajdź odpowiedź - odpowiedział i usmiechnął się.
Pod wielką salą czekali już na nas przyjaciele.
- Miona siadasz dzisiaj z nami? - zapytała Pansy.
- Jasne, czemu nie - odpowiedziałam.
Skierowaliśmy się w stronę stołu ślizgonów. Czułam na sobie spojrzenia innych uczniów, ale nie za bardzo się tym przejęłam, po porostu zaczęłam spożywać posiłek.
- Zabini!!!! - wrzasnął nagle Draco.
Obróciłam się w jego stronę i wybuchłam nie kontrolowanym śmiechem.
- Co się stało? zapytała Pansy.
W odpowiedzi wybuchłam jeszcze większym śmiechem i wskazałam głową na Dracona. Po chwili obie śmiałyśmy się w najlepsze.
- I to jest takie śmieszne? - zapytał blondyn.
Miał ubrania całe mokre i czerwone od słynnego kompotu ' A'la czerwień" ze sklepu bliźniaków Weasley'ów. Twarz miał całą od białej papki, którą zapewne Blaise go wysmarował.
- No co? Nie zaprzeczysz chyba, ze nie jest ci ładnie w takim wydaniu!- zaśmiał się Diabeł.
- Merlinie, trzymajcie mnie! - krzyknął stalowooki.
- Oh, już nie przesadzaj - powiedziałam - Chłoszczyć! - z twarzy blondyna zniknął serek.
- Dzięki lwico.
- Ubrania będziesz musiał zmienić. To tak szybko nie zejdzie - odpowiedziałam.
- Przynajmniej ładnie pachniesz Smoku! - zachichotał szatyn.
- Ty się lepiej nie odzywaj Zabini - warknął blondyn.
***** 
   Po śniadaniu wszyscy siedzieliśmy już czyści u nas w salonie.
- Dziś o 16:30 mamy nabór do drużyny. Przyjdziecie?
- Draco, ale ja nie jestem dobra w lataniu na miotle - powiedziała Pansy.
- Wiem Dygotko, będziecie podziwiać waszych przystojnych przyjaciół - odpowiedział Zabini.
- To co? - zapytał blondyn.
- Ja przyjdę, a ty Miona? - zapytała szatynka.
- Przepraszam, zamyśliłam się. Co mówiliście?
- Idziesz z nami o 16:30 na nabór do naszej drużyny - powiedział Draco.
- Nie chce mi się - odpowiedziałam.
- To nie było pytanie Granger. - rzekł stalowooki.
- Czyli nie mam wyjścia? - zapytałam.
- Znając Smoka to nie - odpowiedział Blaise i wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
*****
O 16:25 byłam już gotowa do wyjścia. Usłyszałam pukanie do drzwi. Podbiegłam do nich i szybko je otworzyłam. Za nimi stał Dracon. Ubrany był w szmaragdowo-srebrny strój do Quidditcha. Wyglądał bosko. Jego blond włosy jak zawsze były w artystycznym nieładzie.
- Znowu się na mnie gapisz Granger - powiedział - Będziesz mogła się jeszcze na mnie napatrzeć na treningu, a teraz już chodźmy.
Ujął moją rękę, a ja o dziwo nie zabrałam jej. Szliśmy tak razem, śmiejąc się i przyciągając spojrzenia innych uczniów.
- Dlaczego ja też mam przyjść? - zapytałam.
- Będziesz podziwiać!
- Niby co miałabym podziwiać?
- No, oczywiście, że mnie! - krzyknął.
- Oh, jakiś ty skromny - powiedziałam z sarkazmem.
- Zawsze do usług - odpowiedział, a ja wybuchnęłam, śmiechem.
W końcu wyszliśmy na błonia. Kiedy weszliśmy na stadion, zauważył Pansy siedzącą już na trybunach.
- Powodzenia fretko - powiedziałam i cmoknęłam go w policzek. Pobiegłam w stronę przyjaciółki.
- Hej Pansy!
- Cześć Miona, siadaj!
Usiadłam i zaczęłyśmy rozmawiać. Był dopiero początek września, a na dworze było naprawdę zimno. żałowałam, że nie wzięłam cieplejszego swetra. Nagle zgasło światło. Poczułam na swojej głowie coś miękkiego. Odgarnęłam tkaninę z twarzy. Zobaczyłam przed sobą śmiejącego się Dracona. Okazało się, że to on owinął mnie swoim szalikiem. Już miałam coś powiedzieć, ale mnie wyprzedził.
- Przecież widzę, że trzęsiesz się z zimna. Zwrotów nie przyjmuję - powiedział i uśmiechnął się.
W odpowiedzi uśmiechnęłam się tylko. Zaczęłyśmy z Pansy obserwować trening. Po dwóch godzinach Draco jako kapitan miał już wybrany skład. Pałkarzami zostali Crabbe i Goyle. obrońcom został Teodor Nott, a ścigającymi Blaise, Davin Mash i Alice Vamin. Blondyn został szukającym.
- Myślałam, że nie przyjmujecie  dziewczyn do drużyny - powiedziałam.
- Żałuj, że nie widziałaś jakie ona robiła ruchy! - krzyknął Blaise.
- Poza tym jest córką znanego kapitana narodowej drużyny Quidditcha. Jest z pierwszego rocznika, ale mniejsza o to, ważne, że dobrze gra. - powiedział  Dracon.
- Ta mała jest słodka, nie uważasz Miona? - zapytała Pansy.
- tak, ma takie duże brązowe oczy i długie blond włoski - odpowiedziałam.
- Tak samo będzie wyglądać wasza córeczka. Oczy po mamusi, a włosy po tatusiu! - rzekł Blaise.
- Zabini!!! - krzyknęłam i posłałam w jego stronę kulę ognia. Szatyn w ostatniej chwili zdązył się pochylić.
- ej, no już uspokój się lwico. Zaraz spalisz bijącą wierzbę - powiedział stalowooki.
Rzeczywiście, trawa w pobliżu drzewa paliła się.
- Draco! - krzyknęłam.
- No co? - powiedział, a z jego dłoni wystrzelił strumień wody. - Przecież nic się nie dzieje - uśmiechnął się szelmowsko. O tym, że on także włada jednym z żywiołów powiedział mi wczoraj. Dopiero po chwili zauważyłam, że idziemy w zła stronę, a Blaise i Pansy śmieją się w najlepsze. Podeszłam do Dracona. Stanęłam na palcach i szepnęłam mu coś do ucha. On w odpowiedzi uśmiechnął się chytrze. Już po chwili blondyn celował w roześmianą Pansy kryształkami lodu, a ja kulami ognia muskałam Blaise'owi pięty. Biegaliśmy tak krzycząc i śmiejąc się równocześnie. Nie baliśmy się, że ktoś nas zobaczy, ponieważ w te okolice Zakazanego Lasu nikt się nie zapuszczał.
*****
Witam wszystkich po długiej przerwie na moim blogu.
Przepraszam bardzo, że musieliście tak długo czekać na ten rozdział, ale miałam pełno na głowie.
Chciałabym tez życzyć Aniam M wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.
Jesteś tu ze mną od samego początku i za to ci dziękuję. 
Spóźnione, ale szczere życzenia. Sto lat, sto lat!
A wam wszystkim życzę wesołych świat Bożego Narodzenia! :)
Błędy były, ale gdzieś się ukryły, więc bardzo przepraszam wasze oczy, jeżeli któreś je zaskoczy.
Postaram się, żeby następny rozdział pojawił się w poniedziałek lub wtorek.
Pamiętajcie:
CZYTAM = KOMENTUJĘ
Buziaczki :*
Dracona

niedziela, 1 listopada 2015

Rozdział 3

    Przeciągam się na łóżku.Patrzę na zegarek.O cholera! Już 8:55.Zaspałam.Zeskakuję z łóżka, szybko chwytam ubrania i pędzę do łazienki. Zamykam się trzaskając drzwiami. Kiedy wychodzę okazuję się, że zniknęła moja torba. Zaczynam biegać w tą i wewtą szukając jej.
- Po cholerę tak hałasujesz?! - krzyczy Draco.
Staję jak wryta, patrząc na niego. Ma na sobie tylko szare spodnie od dresu. Przyglądam się umięśnionemu torsowi blondyna. Dopiero po chwili zdaję sobie sprawę, że wpatruję się w niego jak jakaś wariatka. Zarumieniłam się lekko i spuściłam głowę.
- Nie mogę znaleźć torby, a za chwilę zaczynają się zajęcia- przyznaję nieco zawstydzona.
- Przez pierwsze trzy dni nie ma lekcji, bo nauczyciele pojechali na jakieś tam szkolenie. Granger, ty rzeczywiście nie słuchałaś dyrektorki.
Czuję jak się we mnie gotuje.
- Nie mogłeś powiedzieć mi tego szybciej! Dzięki tobie biegam po pokoju jak jakaś wariatka!
- Hej! Nie obwiniaj od razu mnie lwico! Aha, jak już się trochę uspokoisz to twoja torba jest na półce z książkami. Zostawiłaś ją tam wczoraj - powiedział tylko i zniknął za drzwiami swojego pokoju.
*******************
   Po południu siedziałam i czytałam książkę, kiedy do pokoju wszedł Draco. Poczułam na swojej ręce jego wzrok. Podniosłam wzrok znad książki i zobaczyłam, że blondyn przygląda się mojemu przedramieniu w skupieniu. Odruchowo zakryłam swoją blizną rękawem.
- Nie chciałabyś się tego pozbyć? - zapytał.
- Myślisz, że nie próbowałam? Czytałam wszystkie księgi o bliznach i magicznych znakach. Próbowałam wszystkich zaklęć i jak widać nie ma efektów - odpowiedziałam.
- Nie ma co się dziwić, ciotka Bella użyła przeklętego noża rodu Blacków. Klątwę może odczynić tylko jego członek lub krewny - powiedział
- I co z tego?
- Boże Granger, zapomniałaś, że jestem synem kobiety, która z niego pochodzi?!
- Ale i tak nie zamierzać mi pomóc. prawda? - bardziej stwierdziła niż zapytałam.
- Tego nie powiedziałem. Ale skoro nie chcesz - powiedział i obrócił się na pięcie.
- Nie zaczekaj! - krzyknęłam. - Proszę, pomóż mi - tym razem szepnęłam ledwie dosłyszalnie.
- Dobrze, zaraz wracam. Ostrzegam to nie należy do przyjemnych - powiedział, po czym zniknął za drzwiami swojego pokoju.
Usiadłam na kanapie. Po chwili blondyn pojawił się z tacą pełną eliksirów i różdżką w ręce.
- Ok, podwiń rękaw i wyciągnij rękę przed siebie - powiedział, a ja bez zastanowienia wykonałam jego polecenia. Zaczął wylewać na moje przedramię jakieś eliksiry. Szczypało jak cholera. Mimowolnie się skrzywiłam. Stalowooki zauważył to.
- Możemy przestać jak chcesz - powiedział.
- Nie! Ile jeszcze zostało? - zapytałam.
- Już kończę - odpowiedział i wziął różdżkę do ręki. - Teraz może zaboleć, ostrzegam.
Zaczął wykonywać nad moją ręką jakieś skomplikowane ruchy różdżką. Przedramię zaczęło mnie palić żywym ogniem. Zdusiłam w sobie krzyk. Siedzieliśmy tak razem w salonie. Ja zwijająca się z bólu, on skupiony tak, że nawet gdyby ktoś rozwalił ścianę bombardom, nie rozproszył by go. W końcu nie wytrzymałam i krzyknęłam  z bólu. Po piętnastu minutach poczułam jak ból ustaje.
- Skończyłem - oznajmił blondyn.
Jak spetryfikowana patrzałam na swoją rękę. Po dawnej bliźnie nie było śladu. Poczułam jak chłopak podnosi się z kanapy i kieruje się w stronę swojego pokoju. Od razu wybudziłam się z transu. Podbiegłam do niego i zarzuciłam mu ręce na szyję.
- Dziękuję - szepnęłam i mocniej się do niego przytuliłam. Draco odwzajemnił uścisk. Staliśmy tak przytuleni do siebie, kiedy nagle otworzyły się drzwi.
-Proszę, proszę, proszę. Witajcie moje gołąbeczki - powiedział przesłodzonym głosem Blaise.
Odskoczyliśmy od siebie zaskoczeni. Poczułam jak się rumienię i spuściłam głowę.
- Smoku nie zaprosisz nas? - zapytał Zabini.
- Jakbyś nie zauważył to już i tak wtargneliście do środka - powiedział blondyn.
- Może i tak, ale założę się, że nawet nie zauważyliście, że mamy pół godzinne spóźnienie.
Spojrzałam na zegarek. Rzeczywiście wskazówki wskazywały godzinę 18:30. Rytuał zajął nam więcej czasu niż myślałam.
- Dobra nie kłóćcie się. Siadajcie zaraz skombinuję coś do jedzenia - powiedziałam - Stworek!
Przede mną zmaterializował się skrzat domowy Harry'ego.
- Czego panienka sobie życzy? - zapytał.
- Stworku, czy mógłbyś przynieść nam butelkę soku dyniowego, kanapki i jakieś ciasto?
- Oczywiście panienko, Stworek już pędzi.
Po nie całej minucie skrzat przyniósł wszystko o co go prosiłam.
- Dziękuję - powiedziałam.
- Proszę. Czy stworek może jeszcze jakoś panience pomóc?
- Nie, dziękuję to wszystko - odpowiedziałam,  a skrzat pstryknął palcami i zniknął. Odwróciłam się w stronę kanap. Draco, Blaise i Pansy patrzeli na mnie jak na jakąś nienormalną. Pierwsza z transu wybudziła się Pansy.
- Nic nie wspominałaś, że masz własnego skrzata - powiedziała.
- On nie jest mój. Należy do Harry'ego, odziedziczył go po ojcu chrzestnym. Harry przekonał go, żeby mi i Ginny także pomagał - odpowiedziałam.
- No dobra, żarcie jest, sok jest, a co z czymś porządniejszym do picia? - odezwał się Zabini.
- Poczekaj - powiedział Draco i wstał z kanapy.
Chłopak podszedł do barku, którego wcześniej nie zauważyłam i wyjął butelkę Ognistej Whisky.
- No chyba nie... - powiedziałam.
Nie ma Ognistej, nie ma zabawy kotku - odpowiedział stalowooki.
- Nie nazywaj mnie tak.
- Dobrze słoneczko.
- Tak też nie Malfoy - krzyknęłam.
- Oh, już dobrze lwico. Nie denerwuj się.
Już miałam coś powiedzieć, kiedy usłyszałam Pansy.
- Nie zwracaj na niego uwagi. Siadaj - powiedziała - Może zaczniemy wszystko od nowa?
- Od nowa? Czyli jak? - zapytałam.
No wiesz. Ty opowiesz mi trochę o sobie, ja trochę o sobie opowiem tobie. To co?
- Ok.
- Dobra, ja zacznę. Nazywam się Pansy Parkinson. Znajomi mówią na mnie także Pan. Tiara Przydziału chciała mnie posłać do Ravenclawu lub Gryffindoru, ale na moją prośbę przydzieliła mnie do Slytherinu. Przyjaźnie się z Draco, Blaisem oraz Teodorem. Moją przyjaciółką jest także Astoria Greengrass. No to chyba wszystko, aha i nie cierpię kiedy mówią na mnie Dygotka.
- Teraz ja. Nazywam się Hermiona Granger. Znajomi mówią na mnie Miona. Tiara Przydziały także chciała posłać mnie do Ravenclawu, ale powiedziała, że mam więcej odwagi niż rozumu. Przyjaźnię się z Harrym, Ginny i Luną. Zawsze marzyłam o własnym zwierzęciu - powiedziałam - Mogę cię o coś zapytać?
- Jasne, śmiało - odpowiedziała Pansy.
- Dlaczego Dygotka?
- Aha od choroby Parkinsona. Wiesz na czym ona polega prawda? Cały dygocesz i nie możesz przestać. Nazwa pochodzi właśnie od mojego nazwiska. Mój prapraprapradziadek jako pierwszy na nią zachorował. Na szczęście ja na nią nie choruję - powiedziała i uśmiechnęła się.
- Hej, zostawcie trochę dla nas grubasy! - krzyknęłam w stronę chłopaków, którzy już chyba po raz piąty nakładali sobie ciasta.
- Sugerujesz, że jestem gruby? - zapytał Draco.
- Yhym - odpowiedziałam tylko i pokiwałam głową.
- Jakoś rano miałaś inne zdanie.
- Nie rozumiem o co ci chodzi Malfoy.
- O to Granger, że rano kiedy wyszedłem zobaczyć, czemu tak hałasujesz tylko w dresie, to gapiłaś się na mnie jak jakaś wariatka - odpowiedział i uśmiechnął się szelmowsko.
- Nieprawda - krzyknęłam, chociaż wszyscy wiedzieli, że kłamię.
- Prawda, prawda Granger i do tego nie mogłaś przestać!
Tego była za wiele. Wzięłam pierwszą poduszkę z brzegu i rzuciłam nią w Malfoy'a. Machnęłam różdżką i obok mnie i Pansy pojawiła si wielka sterta poduszek. Malfoy zrobił to samo.
- Do boju!!! - krzyknęli w tym samym momencie Blaise oraz Pansy i w ten sposób zapoczątkowali wielką bitwę. Poduszki latały w tą i wewtą. Podłoga cała była usłana różnorodnymi piórkami. Dopiero po godzinie opadliśmy roześmiani na dywan.
- Ale syf - stwierdziła Zabini.
- Malfoy sprząta! - Krzyknęłam i schowałam się za kanapą, by uniknąć lecącej w moją stronę poduszki.
- A to niby dlaczego? - zapytał podnosząc się z podłogi.
- Bo to przez ciebie - powiedziałam i schowałam się razem z Pansy za fotelem, tak aby chłopacy nas nie zauważyli. Odetchnęłyśmy z ulgą. Niestety spokój nie trwał długo. Zobaczyłam jak Pansy unosi się do góry. Zanim zdążyłam coś powiedzieć poczułam, że ja także odrywam się od podłogi. Spojrzałam w prawo i zobaczyłam swoją przyjaciółkę przerzuconą przez ramię Zabiniego, krzyczącą i wyrywającą się mu . Zdałam sobie sprawę, że ja także jestem w takiej pozycji, tylko z tą zmianą, ze to Malfoy mnie niósł. Zaczęłam walić pięściami w jego plecy i krzyczeć, ale najwidoczniej on nic sobie z tego nie robił. Nagle poczułam, że się unoszę. Obok mnie Pansy także lewitowała. Spojrzałyśmy w dół. To chłopcy z wyciągniętymi różdżkami stali pod nami.
- I co nadal jesteśmy grubasami? - zapytał Blaise.
- Tak! - krzyknęła Pansy, a my uniosłyśmy się wyżej.
- Odstawcie nas na ziemię barany! - powiedziałam.
- Dobrze, ale najpierw przyznajcie, że jesteśmy przystojni! - odpowiedział Dracon.
- Nigdy!!! - krzyknęłyśmy razem z Pansy.
- Trudno, zostaniecie tak na zawsze - powiedział Zabini i uniosłyśmy się wyżej.
- To co w końcu? - zapytał Malfoy.
- Nie! - krzyknęłam. To był mój błąd. Razem z Pansy zaczęłyśmy robić fikołki w powietrzu. Po kilku minutach poczułam, że robi mi się nie dobrze.
- Ok! Nie! Jesteście!~Grubasami! - krzyczałam pomiędzy następnymi obrotami.
- Iiii...? - zapytał Blaise.
- I! Jesteście! Przystojni! - krzyczała Pansy jednocześnie robią fikołki.
Poczułam jak opadam na dół. Kiedy moje nogi dotknęły ziemi, zachwiałam się i upadłam. Draco wyciągnął do mnie rękę i pomógł mi wstać.
- Nigdy. Więcej. Tego. Nie. Rób. - mówiłam przy każdym słowie dźgając go palcem w tors.
Razem z Pansy usiadłyśmy na kanapie, a chłopcy usiedli na fotelach. Pogrążyliśmy się w rozmowie- I kiedy szliśmy do salonu... - powiedział Draco.
- Ani mi się waż! - krzyknęłam.
- Granger nie słuchała dyrektorki i ...
- Nie, Malfoy!
- I zamiast jej słuchać myślała...
- O czym myślała Smoku? - zapytał Blaise.
- O mnie!!! - krzyknął Draco i opadł na kanapę, pomiędzy mnie i Pansy.
- Wcale nie! - krzyknęłam.
- Właśnie, że tak lwico! - odpowiedział Draco i razem z Blaise'm zaczęli się śmiać.
Nie wytrzymałam. Poczułam jak ręce mnie pieką i cisnęłam kulą ognia prosto w kominek.
- Co to było?!?! - krzyknęli jednocześnie.
Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego co robię. Zgasiłam ogień wydobywający się z moich dłoni.
- Nie uwierzycie mi, jeżeli powiem, że to nic takiego, prawda?
Cała trójka pokręciła przecząco głowami.
- No dobrze, więc tak. Od kiedy pamiętam, umiałam kontrolować ogień. Pierwszy raz miałam z nim styczność na weselu mojej cioci. Miałam wtedy cztery latka. Zdenerwowałam się i n stąd, ni zowąd zapłonął łuk ślubny. Im byłam starsza, tym bardziej odkrywałam i kontrolowałam swoją moc. W moje piętnaste urodziny, jeden chłopak zdenerwował mnie tak mocno, że podpaliłam pobliskie drzewo. Na szczęście takie rzeczy już się nie zdarzają - powiedziałam.
- No dobra wszystko super, cacy, ale jest jeden znak zapytania, a mianowicie twoi rodzice to mugole. Po nich raczej nie odziedziczyłaś mocy, a tak po prostu na pewno jej nie dostałaś - stwierdził Draco.
- Wiem, to mnie bardzo zastanawia. Pytałam rodziców... - nie dane mi było dokończyć, bo zegar stojący w salonie obwieścił właśnie północ.
- O kurde! Zrobiło się późno. Musimy lecieć - powiedział Blaise.
Wyściskałam Pansy oraz Blaise i życzyłam im dobrej nocy.
- Poczekajcie! - krzyknęłam, gdy już chcieli wychodzić. - Proszę, nie mówicie nikomu o moich zdolnościach.
- Oczywiście. Możesz trzymać nas za słowo. Nikomu nie piśniemy ani słówka - powiedział Blaise, po czym zniknął razem z Pansy za obrazem.
Leżąc w łóżku uświadomiłam sobie dwie rzeczy. Ślizgoni wcale nie są tacy źli, oraz to, że zyskałam trzech nowych przyjaciół.
********************
Witam :)
Przepraszam, że musieliście czekać tak długo, ale szkoła i moja rodzina mnie kiedyś wykończy.
Z rozdziału jestem zadowolona, ale czekam na Wasze opinie.
Całuski
Dracona

poniedziałek, 26 października 2015

niedziela, 25 października 2015

Rozdział 2

   Co to miało znaczyć? Co go podkusiło do takiego zachowania? Może się z kimś założyła? Przecież nie od dziś wiadomo, że to casanova Hogwartu. Szczerze mówiąc nie było, aż tak źle. Hermiona rozmyślała zawzięcie, nie wiedziała jednak, że na drugim końcu sali srebrnooki blondyn myśli o tym samym. Co go podkusiło do takiego zachowania? Co nim kierowało? Im dłużej myślał tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że zrobił to po prostu od tak. Wojna już się skończyła, status krwi nie ma większego znaczenia. Mimo wszystko bardzo miło spędził czas w towarzystwie szatynki. Wiedział, że Blaise nie da mu spokoju z pytaniami, kiedy tylko skończy się uczta. Z zamyślenia obojgu wyrwał dopiero głos nowej dyrektorki Hogwartu Minerwy McGonagall:
- Witam wszystkich na kolejnym roku nauki w Hogwarcie. W gronie nauczycielskim zaszły dwie zmiany: nauczycielką obrony przed czarną magią została prof. Rose Mavin, a nauczycielem eliksirów został pan Mathew Russ. Za chwilę odbędzie się ceremonia przydziału. Dziękuję - dyrektorka wygłosiła swoją przemowę i usiadła. Przyniesiono Tiarę Przydziału, a ta zaczęła śpiewać:

Może nie jestem śliczna,
Może i łach ze mnie stary,
Lecz choćbyś świat cały przeszukał,
Tak mądrej nie znajdziesz tiary.
Możecie mieć meloniki,
Możecie nosić turbany,
Lecz jam jest Tiara Losu
Co jeszcze nie jest zbadany.
Choćbyś swą głowę schował
Pod pachę albo w piasek,
I tak poznam kim jesteś,
Bo dla mnie nie ma masek.
Śmiało, dzielna młodzieży,
Na głowy mnie wkładajcie,
A ja wam zaraz powiem,
Gdzie odtąd zamieszkacie.
Może w Gryffindorze,
Gdzie kwitnie męstwa cnota,
Gdzie króluje odwaga
I do wyczynów ochota.
A może w Hufflepuffie,
Gdzie sami prawi mieszkają,
Gdzie wierni i sprawiedliwi
Hogwarta szkoły są chwałą.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać wam wypadnie
Tam płonie lampa wiedzy,
Tam mędrcem będziesz snadnie.
A jeśli chcecie zdobyć
Druhów wiernych i cwanych
To czeka was Slytherin,
Gdzie sobie kpią z mugoli.
Więc bez lęku do dzieła!
Na głowy mnie wkładajcie,
Jam jest Myśląca Tiara
Los wam wyznaczę na starcie!

Rozległy się gromkie braw. Pierwszorocznych w tym roku było zadziwiająco dużo, mimo tego ceremonia przydziału odbyła się w miarę sprawnie. Po przydziale dyrektorka wstała.
- Witam wszystkich nowych uczniów naszej szkoły. W tym roku prefektami naczelnymi zostają panna Hermiona Granger i pan Draco Malfoy. Po uczcie proszę obojgu o stawienie się w moim gabinecie. Nie przedłużając dłużej życzę wszystkim smacznego! - powiedziała, a na stole pojawiły się rozmaite potrawy. W tym samym czasie dwójka prefektów odwróciła się i spojrzała na siebie. Stalowooki uśmiechnął się do niej szelmowsko na co brązowooka zarumieniła się lekko i natychmiast się odwróciła. Dlaczego on tak na mnie działa???
*******************************
Po uczcie wstała i udała się do gabinetu dyrektorki. Kiedy dotarła na miejsce blondyn już tam była. Szybko podała hasło i oboje weszli do środka.
- Witajcie - powiedziała dyrektorka. - Proszę usiądźcie.
- Dziękuję, postoję - powiedzieli równocześnie.
- Dobrze, a więc tak. Razem z radą pedagogiczną ustaliliśmy, że to wy w tym roku zostaniecie prefektami naczelnymi. W związku z tym oboje będziecie mieli osobne sypialnie. Dzielić będziecie razem salon oraz łazienkę. Mam nadzieję, że nie jest to dla was problem?
- Nie - odpowiedział szybko Draco.
- Panno Granger? - zapytała dyrektorka.
- Nie - odpowiedziała i pokręciła przecząca głową.
- Dobrze, w takim razie wasz pokój znajduję się na piątym piętrze. Hasło to "laska pistacjowa". Przejdźmy do waszych obowiązków. Codziennie będziecie odbywać dyżury, które będą trwały godzinę. Możecie także dodawać i odejmować punkty. Ostrzegam tylko, że jeżeli będziecie faworyzować swój dom, wasze stanowisko zostanie wam odebrane. Dziękuję, to już wszystko możecie iść.
Oboje udali się do salonu, rozmawiając po drodze.
- Co jutro mamy pierwsze? - zapytał Draco.
- Nie słuchałeś dyrektorki?
- Nie, miałem ciekawsze zajęcia - odpowiedział.
- Tak, a jakie? - zapytała Hermiona.
- Nie powiem. To co w końcu mamy pierwsze?
- Nie wiem - odpowiedziała.
- Też jej nie słuchałaś?! Panna-Wszystko-Wiem-Granger nie słuchała dyrektorki?! - krzyknął.
- Nie, miałam ciekawsze zajęcia - zacytowała.
- Tak, a jakie? - zapytał i uśmiechnął się łobuzersko.
- Rozmyślałam
- Tak? A o kim? - zapytał ponownie blondyn.
- Nie powiem
- I tak wiem, że o mnie - powiedział i powiększył swój szelmowski uśmiech.
W odpowiedzi dziewczyna zarumieniła się tylko i spuściła głowę. Dalej szli w milczeniu. Kiedy dotarli do obrazu srebrnooki wypowiedział hasło i weszli do środka. Ściany w salonie były fioletowo-beżowe. Przy kominku stały dwa białe fotele i kanapa. Znajdował się też tam regał z książkami oraz wyjście na balkon.
Hermiona
Otworzyłam drzwi do swojego pokoju. Wnętrze bardzo mi się spodobało. Ściany były bordowo-beżowe. W koncie pokoju stało duże łóżko z bordową narzutą z wyszytym lwem. Tu także znajdował się kominek oraz kanapa. Na podłodze leżał wielki, puchaty, biały dywan.
- No nieźle cię urządzili.
Odwróciłam się i zobaczyłam za sobą blondyna opartego nonszalancko o framugę drzwi.
- Puka się - odpowiedziałam.
- Jakbyś nie wiedziała to drzwi były otwarte - powiedział tylko i uśmiechnął się.
- Och, no dobra. Nie wiem jak ty, ale ja idę zobaczyć jak wygląda łazienka.
Nie czekając na odpowiedź chłopaka wyszłam z pokoju. Otworzyłam drzwi na końcu korytarza i zamarłam. Basen zajmował 1/3 pomieszczenia. W prawym rogu stała ogromna wanna połączona z prysznicem. Przy ścianie gdzie znajdowały się drzwi stał blat z dwoma umywalkami. Ściany były wyłożone brązowymi i białymi kafelkami.
- Wow - wyszeptałam.
Odwróciłam się i znowu na coś wpadłam.
- Czy ty zawsze jesteś taką niezdarą?
- Nie, nie jestem niezdarą. To twoja wina.
- Moja wina???
- Tak twoja - odpowiedziałam i spróbowałam go wyminąć, ale ten skutecznie blokował mi drogę.
- Nie wygłupiaj się i mnie przepuść.
- Tak? A co ja będę z tego miał?
- Satysfakcję?
- O nie Granger, ja nie jestem jakimś tam gryfonem.
- Dobrze, więc czego chcesz?
- Jutro przychodzą do mnie Blaise i Pansy. Chciałbym, żebyś spędziła z nami czas.
- Tylko tyle? - zapytałam.
- Tak, tylko tyle - odpowiedział stalowooki.
- Dobrze, niech ci będzie - odpowiedziałam i zamknęłam się w swoim pokoju.
***********************
Witam :)
Oto drugi rozdział mojego opowiadania. Następny pojawi się w przyszłym tygodni (nie potrafię określić kiedy). Obiecuję, że następny rozdział będzie dłuższy.
Obraz do salonu prefektów można zobaczyć w zakładce "Bohaterowie" :)
Na koniec proszę każdą osóbkę, która przeczyta ten post o napisanie chociaż jednego słówka.
Jest to dla mnie niezwykle ważne, więc bardzo was o to proszę :)
Całuski
Dracona



poniedziałek, 19 października 2015

Bohaterowie


Hermiona Granger

Draco Malfoy


Blaise Zabini


Pansy Parkinson


Teodor Nott


Harry Potter


Ginny Weasley


Ron Weasley


Astoria Greengrass


Dafne Greengrass


Luna Lovegood


Obraz na wejście do salonu prefektów